Oszukali i wyśmiewali Adama Małysza. Bolesne wyznanie mistrza z Wisły
Adam Małysz udzielił wywiadowi Dawidowi Górze w programie pt. “Życie po życiu”. Legendarny skoczek przyznał się do kilku ciekawych zdarzeń ze swojego sportowego życia. W rozmowie można usłyszeć chociażby o pewnym wstydliwym problemie za kierownicą samochodu rajdowego. Były skoczek padł również ofiarą oszustwa.
"Klęczała przede mną w błocie, padał deszcz"
Gościem Dawida Góry w programie pt. “Życie po życiu” był Adam Małysz. Prezes PZN-u opowiedział w nim o kilku ciekawostkach ze swojego życia. Jedną z nich jest ta, kiedy to spotkał żebrzącą kobietę, która rzekomo zbierała pieniądze na operację swojego dziecka. Małysz już wtedy odnosił sukcesy w skokach narciarskich, zatem mógł wesprzeć kobietę większą sumą gotówki. Jak się później okazało, sportowiec padł ofiarą oszustwa.
Adam Małysz podsumował sezon. "Nie możemy być z niego zadowoleni" Izabela Małysz zmieniła się nie do poznania. Co za przemianaWtedy budowaliśmy dom i akurat miałem przy sobie pieniądze dla pracowników. To był 2002 rok, kwota około 4,5 tys. zł. Nie była moją sąsiadką, ale trochę ją wcześniej znałem. Prosząc, klęczała przede mną w błocie, padał deszcz. Mówiła, że dla swojego dziecka jest w stanie oddać wszystko, że mąż pojedzie za granicę i będzie pracować. Wszyscy pracownicy stali dookoła i patrzyli. Bardzo mnie to poruszyło. Dałem jej pieniądze. Po jakimś czasie okazało się, że mnie oszukała. Wiem, że jej mąż potem przesiadywał w barach i śmiał się z tego - wyznał Adam Małysz
Problem natury fizjologicznej podczas kierowania autem
Były skoczek i kierowca rajdowy podzielił się także nieco wstydliwą sytuacją ze swojego sportowego życia. Podczas rajdu Boliwii Adam Małysz odczuł, że musi iść za potrzebą. Nie mógł jednak tego zrobić, ponieważ był w trakcie wyścigu, a każdy postój wiązałby się z pogorszeniem swojego czasu. Co więcej, dostał zalecenie, aby oddał mocz w spodnie, co miało być praktykowane przez większość kierowców rajdowych. Ostatecznie skończyło się na dwuminutowym postoju.
W Boliwii startowaliśmy na wysokości 3600 metrów. Lekarze kazali dużo pić. Zażyliśmy też tabletki, które miały nas uchronić przed skutkami przebywania na dużej wysokości. Jeszcze przed samym startem poszedłem się wysikać. Po starcie poczułem, że znów mi się chce. Powiedziałem Ksawierowi (Xavier Panseri - przyp. red.), że nie wytrzymam, muszę się zatrzymać. Krzyczał, żebym sikał do spodni, bo wszyscy kierowcy tak robią. Próbowałem, ale nie było szans. Psychika mnie zablokowała. Nawet się pokłóciliśmy na ten temat. Po 70 kilometrach musieliśmy się zatrzymać, straciliśmy ze dwie minuty - opowiedział Adam Małysz
ZOBACZ: Adam Małysz stanął w obronie polskiego skoczka. "Został pokrzywdzony"
Popularność przytłaczała Adama Małysza
Po przełomowym dla siebie sezonie 2000/2001, w którym to wygrał przede wszystkim Turniej Czterech Skoczni jako pierwszy Polak w historii, jego sława momentalnie skoczyła. W Polsce zapanowała “Małyszomania”, a sam skoczek był oblegany przez tłumy fanów, chcących zrobić sobie z nim zdjęcie i dostać autograf. Prezes PZN-u nie ukrywa, że miał wtedy ochotę powiedzieć “dość”.
Były sytuacje, że chciałem uciec od tego wszystkiego. Wręcz wykrzyczeć, że mam dość
Były sportowiec przyznał też, że nigdy nie odbierał próśb fanów negatywnie. Podkreśla jednak, że nie wszyscy rozumieli, ile miał z tym pracy.
(…) Kibic często nie jest w stanie zrozumieć, że komuś dałem autograf, a jemu nie. Nie wie jednak, że wcześniej zrobiłem sobie zdjęcie z tysiącem albo dwoma tysiącami osób. Trudno to wytłumaczyć. Z drugiej strony często stawiałem się po drugiej stronie. Taki kibic często przyjeżdża w dane miejsce tylko po to, żeby sobie zrobić ze mną zdjęcie. Wszystko trzeba umieć wyważyć - zaznaczył Adam Małysz