Sport.Goniec.pl > Inne Sporty > Grand Prix w Warszawie ponownie nie dla Zmarzlika. Musiał uznać wyższość rywala
Filip Wilkiewicz
Filip Wilkiewicz 12.05.2024 13:21

Grand Prix w Warszawie ponownie nie dla Zmarzlika. Musiał uznać wyższość rywala

GP w Warszawie
Fot. East News/ Rex Features

W sobotę zakończyła się kolejna edycja ORLEN FIM Speedway Grand Prix of Poland. PGE Narodowy gościł najlepszych żużlowców po raz ósmy w historii i wyłonił zdobywcę trofeum GP. Został nim Jason Doyle, który triumfował w Warszawie i wyprzedził Bartosza Zmarzlika. Australijczyk nie krył swojego zadowolenia po zawodach i żartobliwie nawiązał do australijskiego, ale też polskiego hymnu narodowego.

Przebieg rywalizacji na PGE Narodowym

Żużlowe Grand Prix Polski w Warszawie rozpoczęło się od wyścigu z udziałem Jasona Doyle'a. Australijczyk w świetnym stylu zwyciężył w tej rundzie i pokazał, że może powalczyć o triumf w całej rywalizacji na PGE Narodowym. Polacy przystąpili do zawodów w trzecim wyścigu, gdzie najlepszy okazał się Bartosz Zmarzlik. Mniej szczęścia miał Mateusz Cierniak, który zakończył bieg na ostatnim miejscu.

Po 20. wyścigach wyłoniono ośmiu najlepszych zawodników, którzy dotarli do półfinałów. W tym gronie zameldowali się Zmarzlik i Szymon Woźniak. Obaj Polacy ścigali się w tym samym wyścigu, w którym Zmarzlik wyprzedził wszystkich pozostałych zawodników i zakwalifikował się do finału, natomiast Woźniak dojechał do mety na ostatniej pozycji i zakończył swój udział w GP na szóstym miejscu w klasyfikacji generalnej.

Szok w trakcie gali KSW. Wrzosek potrzebował zaledwie 14 sekund [WIDEO]

Zwycięstwo Australijczyka

Do wielkiego finału dotarło grono czterech najlepszych zawodników, w którym znaleźli się Bartosz Zmarzlik, Martin Vaculik, Robert Lambert i wspomniany wcześniej - Jason Doyle. Australijczyk w kapitalnym stylu przebrnął przez wszystkie fazy turnieju i zgromadził na swoim koncie 14 z 15 możliwych punktów.

Doyle okazał się bezkonkurencyjny zarówno w półfinale, jak i w finale. W decydującym wyścigu Australijczyk dojechał na metę, jako pierwszy z całej stawki i sięgnął po swoje pierwsze trofeum GP od 2017 roku. W trakcie celebracji Doyle zaliczył upadek, który na szczęście okazał się niegroźny. Australijczyk nie ukrywał swojej radości i szczęścia z triumfu i w szczerych słowach podsumował swój występ.

Bardzo mocno walczyłem, by wrócić na najwyższy stopień podium. Wreszcie mi się udało, w dodatku w tak wspaniałym miejscu - mówił Doyle cytowany przez Eurosport

ZOBACZ TAKŻE: Historyczna gala XTB KSW 94. Aż sześć pojedynków zakończyło się przed czasem

Pech Bartosza Zmarzlika

Wielkim przegranym sobotniej rywalizacji okazał się Bartosz Zmarzlik, który kolejny raz nie był w stanie zwyciężyć na PGE Narodowym. Polak zajął drugie miejsce na podium i musiał zadowolić się wicemistrzostwem. Jason Doyle podkreślił, że przez cały finał czuł na swoich plecach oddech Zmarzlika, a następnie żartobliwie dodał, że jego zwycięstwo cieszy go z powodu powrotu do odtwarzania hymnu Australii, zamiast Mazurka Dąbrowskiego.

Byłem pod pewną presją, bo zawodnikowi, który wygrał rundę zasadniczą, zawsze trudno jest dokonać słusznego wyboru. Pomyślałem, że nie będzie łatwo, bo tuż za mną był Zmarzlik. Ale wygrałem i bardzo się z tego cieszę […] Muszę na nowo nauczyć się hymnu australijskiego, bo przyzwyczaiłem się do tego, że GP wygrywają na ogół Polacy. Dlatego potrafię śpiewać polski hymn, a australijski niekoniecznie - podsumował Doyle