Sport.Goniec.pl > Piłka nożna > Alarmujące sygnały prosto z Euro 2024. Może dojść do tragedii
Karol Osiński
Karol Osiński 24.06.2024 11:37

Alarmujące sygnały prosto z Euro 2024. Może dojść do tragedii

Policja w Niemczech
Fot. Jonas-Augustin/pixabay.com (zdjęcie podglądowe)

Faza grupowa Euro 2024 powoli dobiega końca. W Niemczech przebywają kibice z niemal całej Europy, jednak zgodnie z napływającymi sygnałami, organizacja całego przedsięwzięcia stoi na bardzo niskim poziomie. Według doniesień dziennikarzy ryzyko tragedii jest wysokie, na co wskazuje przede wszystkim brak odpowiedniej kontroli. Najlepszym argumentem jest zachowanie Polaków, którzy “zagrali na nosie” Niemcom.

Takiego obrazu Euro 2024 jeszcze nie było

Dziennikarze sportowi i nie tylko z całej Europy przyjechali do Niemiec na Euro 2024, by na bieżąco relacjonować zdarzenia ze stadionów i wokół nich. Na miejscu nie brakuje także polskich reporterów, a ich sprawozdania zza kulis turnieju są wręcz wstrząsające. Zawody rozpoczęły się dziesięć dni temu i od tamtej pory dowiadywaliśmy się już m.in. o przeciekającym dachu w Dortmundzie, fatalnej organizacji stref kibica oraz mieszanych dla dziennikarzy i piłkarzy, ale też m.in. braku oznaczeń dla fanów.

Ponadto na boiskach zjawiło się już kilku kibiców, którzy następnie zostali objęci zakazami stadionowymi. To nie wszystko, ponieważ niepokojące sygnały dochodzą również ze stref kontroli, która przy tak dużym obłożeniu fanów z całej Europy i nie tylko powinna stanowić pierwszą linię frontu do walki z potencjalnym zagrożeniem. Okazuje się, że ten wątek organizacji został poważnie zaniedbany.

Probierz wparował do szatni po klęsce z Austrią i się zaczęło. Nagranie widziała cała Polska

Na Euro 2024 może dojść do tragedii

Dziennikarz serwisu sport.pl Dawid Szymczak był obecny w Berlinie, kiedy reprezentacja Polski grała z Austrią. Zgodnie z jego relacją w jednej ze stref kibica, której pojemność wynosi nawet 70 tys. ludzi, kontrola wzmaga poczucie niebezpieczeństwa. Ochroniarz tylko zajrzał do środka jego plecaka, w ogóle nie sprawdzając, co jest w środku oraz nie przeszukał go w tradycyjny sposób.

Jeden z ochroniarzy wprawdzie zagląda do środka, ale nie widzi nic poza moją zwinięta kurtką. Nie prosi o jej wyjęcie, nawet jej nie dotyka. Pod nią mam powerbank i ładowarkę. Ale on tego nie wie, więc mógłbym mieć cokolwiek innego. Każe zasunąć plecak, nakleja opaskę, że zostałem sprawdzony, puszcza dalej. "Danke". Cała kontrola trwa - bez przesady - pięć sekund - czytamy w tekście dziennikarza.

Nie inaczej wyraża się na temat organizacji reporter “Przeglądu Sportowego Onet”, Dariusz Dobek. W jego opinii może dojść nawet do tragedii, co również “zrzuca” na organizatorów Euro 2024. Wskazał tutaj na fakt, że kibice bez większych problemów wbiegają na boisko, a ochroniarze już wykazywali się nieporadnością w takich sytuacjach. 

To nie jest jakaś specjalnie dystopijna wizja, że pewnego dnia na murawę wbiegnie kibic nie po to, żeby zrobić selfie, tylko krzywdę. Ktoś zapyta: ale w jaki sposób ktoś miałby wnieść taki niebezpieczny przedmiot na stadion? To nie jest, niestety, takie niemożliwe. Skoro nawet na Euro 2024 widzowie odpalają race, to są w stanie przemycić i ostre narzędzie - zauważył.

ZOBACZ TEŻ: Szczęsny wskazał swojego następcę w reprezentacji Polski. Spore zaskoczenie

Polacy "zagrali na nosie" Niemcom

To nie koniec zaskakujących wieści prosto z Euro 2024. Dziennikarz “PS” przekazał, że Polacy wchodzili na stadiony bez biletów. Do takich sytuacji dochodziło m.in. podczas meczu Polska - Austria, czy też spotkania otwierającego cały turniej, czyli Niemcy - Szkocja. 

Jeden z kibiców obecnych na miejscu zrelacjonował, że jego zdaniem jest to “najgorzej zorganizowane Euro od lat”. Ten sam człowiek przekazał, że fani wchodzili bez biletów na stadiony w Dortmundzie, Monachium czy Berlinie.