Wielkie zwycięstwo Legii. Trudno uwierzyć, czego dokonali, nie mają sobie równych
Legia Warszawa mierzyła się z Dynamem Mińsk w ramach 3. kolejki Ligi Konferencji. Przed meczem Wojskowi znajdowali się na 3. miejscu w tabeli, a zespół z Białorusi nie miał na koncie żadnego punktu po dwóch meczach. To w roli faworytów wyraźnie stawiało podopiecznych Goncalo Feio.
Skład Legii na mecz z Dynamem Mińsk
Legia Warszawa fantastycznie rozpoczęła swoje zmagania w Lidze Konferencji. Najpierw dość sensacyjnie udało się wygrać z Realem Betis, po golu Kapuadiego. To jedno trafienie wystarczyło, ponieważ Wojskowi skutecznie grali w obronie, przez co rywal nie był w stanie doprowadzić do wyrównania. Co więcej, Legioniści mogli nawet podwyższyć prowadzenie, jednak albo brakowało szczęścia, albo świetnymi interwencjami popisywał się golkiper Hiszpanów.
W przeciwieństwie do pierwszego starcia, w drugim zawodnicy Legii Warszawa byli zdecydowanymi faworytami w meczu z TSC Baćka Topola. Już w 11. minucie Bartosz Kapustka trafił do siatki, wyprowadzając swój zespół na prowadzenie. Na kolejne bramki musieliśmy poczekać do początku drugiej połowy. W 47. minucie na 2:0 podwyższył Luquinhas. To jednak nie był koniec strzelania, ponieważ rezultat na 3:0 ustalił Kacper Chodyna w 62. minucie. Dzięki tym dwóm zwycięstwom, przed starciem z Dynamem Mińsk Legia Warszawa znajdowała się na 3. miejscu fazy ligowej Ligi Konferencji, nie mając ani jednej straconej bramki. Wyżej plasowały się tylko Fiorentina i Chelsea.
Przed początkiem starcia z białoruskim klubem, trener Goncalo Feio ustalił wyjściowy skład:
Tragedia podczas meczu Ligi Mistrzów. Zmarł w trakcie spotkania, jest oświadczenie klubu Trener Świątek szczerze po porażce w WTA Finals. Nie owijał w bawełnęPogrom Legii Warszawa. Pierwsza połowa na to nie wskazywała
Zawodnicy Legii Warszawa stawiani byli w gronie faworytów do wygranej w starciu z Dynamem Mińsk. Co ciekawe, ostatnie starcie Wojskowych z klubem z Białorusi miało miejsce w 2008 roku, przy okazji meczu z FK Homel w ramach Pucharu UEFA. Wówczas nie było problemów z pokonaniem rywala 4:1 w dwumeczu.
Dzisiejszy mecz lepiej rozpoczęła Legia. Już w 10. minucie polski zespół wyszedł na prowadzenie, za sprawą trafienia Luquinhasa.
To by było jednak na tyle, jeśli chodzi o pierwszą połowę. Legioniści nie byli w stanie zamienić swoich okazji na kolejne bramki, a do tego rywale także próbowali zagrozić bramce Gabriela Kobylaka. W efekcie na przerwę piłkarze schodzili przy wyniku 1:0.
Nic tego nie zwiastowało, jednak w drugiej połowie podopieczni Goncalo Feio ruszyli jak wściekli do ataku. Punktem zapalnym, który spowodował, że zawodnicy Legii Warszawa rozwiązali worek z bramkami, był wykorzystany rzut karny przez Marca Guala.
4 minuty później na 3:0 podwyższył Luquinhas, a za chwilę zrobiło się już 4:0, po ponownym trafieniu hiszpańskiego napastnika. Był to ostatni gol w tym spotkaniu, dzięki czemu po 3 meczach Wojskowi mają na koncie aż 8 strzelonych bramek.
ZOBACZ: Najgorsza możliwa wiadomość. To koniec, Iga Świątek odpadła z WTA Finals
Legia na czele fazy ligowej Ligi Konferencji. W tym aspekcie Wojskowi nie mają sobie równych
Dzięki wygranej, Legia Warszawa ma już na swoim koncie 9 punktów i plasuje się na 1. miejscu w tabeli. Przed Wojskowymi jeszcze 3 mecze, w których niewykluczone, że podopieczni Goncalo Feio także powalczą o pełną pulę. Kolejni rywale to: Omonia Nikozja (28.11), Lugano (12.12) i Djurgarden (19.12).
Dzięki temu, że podopieczni Goncalo Feio nie stracili bramki, są oni jedyni w Lidze Konferencji, który cały czas zachowują czyste konto. To wyczyn godny uwagi, ponieważ świadczy nie tylko o skuteczności napastników stołecznego klubu, ale i szczelności defensywy. Jeżeli o to chodzi, to nie mają sobie równych.