Sport.Goniec.pl > Tenis > Iga Świątek ma powody do zmartwień. Tak źle nie było nigdy
Bartosz Nawrocki
Bartosz Nawrocki 28.03.2025 20:05

Iga Świątek ma powody do zmartwień. Tak źle nie było nigdy

Iga Świątek
Iga Świątek. Fot. KAPiF

Iga Świątek przedwcześnie zakończyła swój udział w kolejnym turnieju w tym sezonie. Tym razem sensacyjnie odpadła w ćwierćfinale WTA 1000 Miami po porażce z o wiele niżej notowaną rywalką. Patrząc poprzednie lata, od kiedy raszynianka jest w ścisłej czołówce, zawodniczka ma duże powody do zmartwień.

Kolejny zawód Igi Świątek

Iga Świątek wzięła udział w WTA 1000 Miami. W zeszłym roku dotarła zaledwie do 1/8 finału, a w tym roku poprawiła swój wynik. Choć, nieznacznie.

Wydawało się, że ćwierćfinałowa potyczka Igi Świątek z Filipinką Alexandrą Ealą, 140. rakietą rankingu WTA, będzie dla naszej zawodniczki spacerkiem. Można było jednak mieć obawy, kiedy spojrzało się na to, kogo 19-letnia tenisistka pokonała na swojej drodze. To chociażby Jelena Ostapenko oraz Madison Keys, a więc zawodniczki, które w ostatnich miesiącach pokonywały raszyniankę. Eala była, i jest, objawieniem turnieju rozgrywanego na Florydzie.

Patrząc na przebieg meczu Igi Świątek z Alexandrą Ealą można było zobaczyć, że Filipinka faktycznie zasłużyła na awans do tej fazy WTA 1000 Miami. Nic nie robiła sobie ze starcia z wiceliderką rankingu WTA. Niestety jednak, raszynianka raziła liczbą popełnianych błędów. Do tego serwis nie pracował u niej tak, jak powinien. Przez te wszystkie czynniki przegrała pierwszego seta 2:6. Było to poważne ostrzeżenie, że jeżeli Polka nie weźmie się do pracy w drugim secie, po prostu odpadnie z turnieju.

Niestety, Świątek nie wyciągnęła odpowiedniej lekcji. Już na samym początku została przełamana, co wybiło ją totalnie z rytmu. Co prawda zdołała wyjść na prowadzenie 4:2, a następnie 5:4. Jednego punktu brakowało 23-latce, by wygrać drugą partię i wyrównać stan rywalizacji. Niestety jednak, Eala nie dała za wygraną i pod koniec aż trzy razy przełamała Igę Świątek. Tym samym Filipinka wygrała 7:5.

Skrót meczu Świątek - Eala:

Chwile grozy w Planicy. Polski skoczek w niebezpieczeństwie

Iga Świątek ma powody do zmartwień

Ostatecznie Alexandra Eala zakończyła swoją fantastyczną przygodę na półfinale. Tam przegrała z Jessicą Pegulą 1:2. Zatem finał rozegrany zostanie pomiędzy Amerykanką a Aryną Sabalenką, która może odbiec Idze Świątek w rankingu WTA. Obecnie Białorusinka ma 2721 punktów przewagi nad Polką, a może się ona jeszcze pogłębić.

Iga Świątek pojawiła się po meczu z Alexandrą Ealą na konferencji prasowej. Tam próbowała zweryfikować przyczyny swojego niepowodzenia. Przyznała, że jej rywalka grała nie tylko konsekwentnie i agresywnie, ale również na luzie. To dało jej przewagę nad Polką.

Fakt, że jest leworęczna, mnie nie zaskoczył, ale prawda jest taka, że dała z siebie wszystko. Nie spodziewałam się, że będzie grała tak płasko. Te returny grała dość daleko i nie było łatwo odbić te uderzenia. Poza tym była bardzo rozluźniona i dała z siebie wszystko - powiedziała raszynianka.

23-latka wypowiedziała się także o swoim występie. Przyznała, że nie był to jej najlepszy mecz. Widzi wiele elementów do poprawy.

Myślałam, że wróciłam do gry (...) Nie grałam najlepiej i czułam, że mój forehand trochę się załamał. Więc nie było to komfortowe (...) Jestem pewna, że popełniłam wiele błędów, ale myślę, że popełniłam też błędy przy crossach - oceniła Iga Świątek.

Z kolei w rozmowie z Canal+ Sport raszynianka przyznała, że trudno jej było znieść ciągłe podpowiedzi od swojego sztabu. Słyszała je co punkt, przez co nie mogła się odpowiednio skoncentrować na pojedynku.

Na pewno nie lubię dostawać podpowiedzi co punkt, więc pod koniec meczu nie dawałam rady skoncentrować się nawet na tym, co się dzieje na korcie, ale na pewno przemyślimy to. W ostatnich meczach też dostawałam świetny coaching od Wima, więc tutaj tych komunikatów faktycznie było dużo, ale wszystkim nam zależy i na pewno ułożymy to tak, że będzie dobrze - przyznała Iga Świątek w rozmowie z Canal+ Sport.

Przede wszystkim jednak Igę Świątek martwić może fakt, że właśnie zalicza prawdopodobnie najgorszy pierwszy kwartał sezonu tenisowego. Dobitnie pokazują to statystyki, wykręcone przez Polkę na przestrzeni ostatnich 5 lat, odkąd znajduje się na absolutnym szczycie.

ZOBACZ: FC Barcelona w tarapatach tuż po zwycięstwie. Rywale złożyli oficjalny protest

Tak źle nie było nigdy

Iga Świątek oficjalne rozpoczęła sezon tenisowy od zmagań w wielkoszlemowym Australian Open. Tam Polce udało się dotrzeć do półfinału, dzięki czemu wyrównała swój najlepszy wynik w karierze, jeśli chodzi o rywalizację na kortach w Melbourne. Następnie przystąpiła do gry w WTA 1000 w Dausze, gdzie broniła tytułu. Niestety jednak znów odpadła w półfinale, tym razem ulegając Jelenie Ostapenko. Następnymi zawodami z udziałem Świątek było WTA 1000 w Dubaju. Tam odpadła jeszcze szybciej, bo w ćwierćfinale po potyczce z Mirrą Andriejewą. Za chwilę polska zawodniczka zagrała w WTA 1000 Indian Wells, gdzie przed rokiem triumfowała. Teraz odpadła w półfinale, ponownie po rywalizacji z Andriejewą. I w końcu ostatnie zmagania w Miami, gdzie przegrała w ćwierćfinale z Alexandrą Ealą.

Widzimy więc, że Idze Świątek nie dość, że nie udało się wygrać żadnego turnieju w ciągu pierwszych 3 miesięcy tego roku, to jeszcze nawet nie była w stanie dotrzeć do finału. Pod względem zdobytych tytułów jest to najgorszy początek sezonu dla 23-latki w całej karierze. Odkąd raszynianka znajduje się w światowym topie, a więc mniej więcej od 2021 roku, za każdym razem w pierwszym kwartale wygrywała przynajmniej jeden turniej. W 2021 roku zwyciężyła w WTA 500 Adelajdy, w 2022 triumfowała w Dausze, Indian Wells i Miami, w 2023 była najlepsza w Dausze, a rok temu też w Dausze, jak również w Indian Wells. Tym razem, w 2025 roku nie wygrała ani jednych zawodów na przestrzeni stycznia, lutego i marca.

Istnieje jednak szansa, że w najbliższym czasie Iga Świątek w końcu się przełamie. Najbliższe zawody rozegrane zostaną na kortach ziemnych, które są “królestwem” raszynianki. Przed Polką m. in. zawody w Stuttgarcie, a także tysięczniki w Rzymie i Madrycie. A na przełomie maja i czerwca oczywiście Roland Garros.