Sport.Goniec.pl > Inne Sporty > Nie żyje wielki talent, miał tylko 18 lat. Padł na murawę na oczach wszystkich
Bartosz Nawrocki
Bartosz Nawrocki 13.11.2024 18:49

Nie żyje wielki talent, miał tylko 18 lat. Padł na murawę na oczach wszystkich

świeczki
Fot. Pixabay/Arcaion

Ta śmierć wstrząsnęła wszystkimi, ponieważ wydarzyła się w najmniej spodziewanym momencie. Świat sportu pożegnał naprawdę utalentowanego sportowca. Jego odejście wywołało wielkie poruszenie, co zaskoczyło pogrążoną w żałobie rodzinę i najbliższych zmarłego.

Miał zaledwie 18 lat. Był uznawany za wielki talent

Śmierć każdego człowieka to tragedia, która porusza ludzi. Jednak jeszcze większy żal jest odczuwany po odejściu naprawdę młodej osoby, mającej przed sobą całe życie. Niestety, w świecie sportu także musimy mierzyć się z tak przykrymi zdarzeniami. Nigdy nie wiadomo, kiedy widmo śmierci zajrzy człowiekowi w oczy.

ZOBACZ: Nie żyje znany bokser, osierocił dwójkę dzieci. Tragiczny finał walki w ringu

Cała Nowa Zelandia, a zwłaszcza środowisko sportowe w tym kraju pogrążyło się w żałobie. Na jaw wyszły informacje, że 5 listopada zmarł zaledwie 18-letni utalentowany rugbysta Brook Wilson. Występował on dla klubu Woodend Rugby Club, a tamtego feralnego dnia szykował się do kolejnego meczu. Niestety, nie zdołał nawet dotrwać do rozpoczęcia spotkania, gdyż na rozgrzewce wydarzył się prawdziwy dramat.

Takie wieści na godziny przed meczem z Portugalią. Zawodnik podstawowego składu Polski nie wyszedł na trening Polskie tenisistki w środku kataklizmu. Dramatyczna sytuacja, psycholog Świątek oznajmiła, co się naprawdę dzieje

Brook Wilson nie żyje. Umierał na oczach wszystkich

Porażające są okoliczności śmierci Brooka Wilsona. 18-latek wraz z drużyną Woodend Rugby Club szykował się do meczu w North Canterbury w Nowej Zelandii. Niestety, w pewnym momencie nagle upadł na boisko, na oczach kolegów z zespołu. Jego życia nie udało się uratować. Jak donosi Daily Mail, nie wiadomo, co było bezpośrednią przyczyną pogorszenia się stanu 18-latka, ponieważ nie chorował na żadne choroby. Powody śmierci są w toku ustalania. 

W komunikacie klubu Woodend Rugby Club na Facebooku możemy przeczytać jedynie o zaistnieniu incydentu medycznego.

Do naszej społeczności Woodend Touch i Rugby,
Z głębokim smutkiem informujemy o tragicznej śmierci jednego z naszych graczy, Brooka Wilsona, który wczoraj wieczorem (5 listopada - red.) doznał incydentu medycznego w Woodend touch. Nasze najszczersze kondolencje kierujemy do rodziny i przyjaciół Brooka w tym trudnym czasie.
Składamy szczere podziękowania wszystkim, którzy udzielili nam pomocy i wsparcia w tym trudnym czasie - czytamy we fragmencie komunikatu.

W dalszej części wpisu możemy przeczytać o ofercie pomocy psychologicznej dla osób, których szczególnie dotknęła śmierć Brooka Wilsona.

Chcieliśmy podzielić się kilkoma ważnymi wiadomościami o miejscach, w których ludzie mogą nawiązać kontakt ze wsparciem, jeśli tego potrzebują. Ważne jest, abyśmy dbali o siebie nawzajem, sprawdzali, jak sobie radzą ludzie i wspólnie przez to przechodzili jako whānau.
To normalne, że w takich sytuacjach pojawia się wiele pytań, a wiemy, że wiadomości o Brooku wpłyną na ludzi w różny sposób. Dzielenie się tymi myślami z kimś, komu się ufa to jeden z najlepszych sposobów, w jaki możemy zadbać o siebie - czytamy.

ZOBACZ: Polski mistrz świata miał straszliwy wypadek. Zdjęcia odbierają mowę, tylko dla osób o mocnych nerwach

Śmierć Brooka Wilsona wstrząsnęła sportowym społeczeństwem w Nowej Zelandii

Gazeta The New Zeland Herald poinformowała, że Wilson był darzony wielką sympatią przez mieszkańców Kaiapoi, gdzie dorastał. Znajomi zmarłego zorganizowali nawet quiz charytatywny ku pamięci Brooka, z którego środki przekazane zostaną rodzinie zmarłego rugbysty. W wywiadzie dla nowozelandzkiego Stuff ojciec 18-latka Tony przyznał, że nie może uwierzyć w to, jak wielką pomoc im zaoferowano w tym trudnym czasie.

Jesteśmy po prostu oszołomieni duchem wspólnoty i ludźmi, którzy są gotowi pomóc. Nie mogę uwierzyć, jak bardzo był popularny - powiedział rozstrzęsiony ojciec rugbysty.

Głos po tej tragedii zabrał także dyrektor szkoły, do której uczęszczał Brook Wilson, Scott Liddell.

Nasi pracownicy i studenci z rozrzewnieniem wspominają Brooka jako osobę, która żyła pełnią życia i chłopca, który miał wspaniałą grupę bardzo lojalnych przyjaciół, którzy jednoczą się w tych trudnych chwilach. Przekazujemy nasze współczucie whānau Brooka w tych momentach, które oderwały go od świetlanej przyszłości, jaką miał przed sobą - powiedział dyrektor Kaiapoi High School, cytowany przez serwis Stuff.