Fernando Santos zarobił fortunę na porażkach Polaków. Wszystko z pieniędzy podatników
Fernando Santos zarobił już miliony z pieniędzy podatników na prowadzeniu w polskiej kadry, której dyspozycja nie zadowala kibiców. Jego miesięczna pensja zwala z nóg, tym bardziej, gdy patrzy się na porażki z Mołdawią czy Albanią. O jakich kwotach mowa?
Fernando Santos przestanie być selekcjonerem polskiej kadry?
Fernando Santos jest na dobrej drodze, by rozstać się z reprezentacją Polski. Wyniki polskiej kadry mówią same za siebie, podobnie jak decyzje dotyczące składu na konkretne spotkania (m.in. powołanie Krychowiaka i Grosickiego, którzy mieli już nie pojawić się w drużynie).
12 września Santos miał odbyć rozmowę z Cezarym Kuleszą i wtedy rozstrzygnąć miała się jego przyszłość. Dziennikarze są przekonani, że klamka już zapadła i Portugalczyk niebawem będzie mógł wrócić do swojego kraju.
Kibice pokazali dosadnie, co myślą o polskich piłkarzach. Tak przywitali ich na lotniskuFernando Santos zarobił miliony na porażkach Polaków
Fernando Santos wynegocjował całkiem solidny kontrakt i mógł pochwalić się niemałą pensją. Jak się okazało, co miesiąc od momentu zostania selekcjonerem reprezentacji, otrzymywał pensję w wysokości 735 tys. zł.
Santos pracuje w Polsce od 23 stycznia 2023 roku. To oznacza, że zdążył do swojej kieszeni zapakować już ponad 5 milionów złotych. Warto nadmienić, że Portugalczyk to najlepiej zarabiający ze wszystkich dotychczasowych selekcjonerów w Polsce.
Fernando Santos pierwszy na liście
Fernando Santos mógł się pochwalić najwyższą pensją spośród wszystkich selekcjonerów. Na drugim miejscu znalazł się Paulo Sousa, który co miesiąc inkasował mniej niż połowę zarobków swojego rodaka - 315 tys. zł miesięcznie.
Jako trzeci na liście uplasował się Leo Beenhakker, który otrzymywał 220 tys. zł miesięcznie. Potem ustawiła się już kolejka polskich selekcjonerów. Warto nadmienić, że na czwartym miejscu z kwotą 200 tys. zł znalazł się nie kto inny, jak Czesław Michniewicz zwolniony z reprezentacji po aferze premiowej.
Źródło: Przegląd Sportowy