Fernando Santos posadził jednego z piłkarzy na trybunach. Kibice będą wściekli
Fernando Santos już zdecydował, kto obejrzy mecz Polska z Albanią z trybun, zamiast z ławki rezerwowych. Wybór dość nieoczekiwanie padł na bardzo lubianego i przyszłościowego zawodnika. Wielu z kibiców będzie wściekłych na decyzję selekcjonera.
Polska - Albania. Mecz o przetrwanie
Wieczorem 10 września Polska rozegra mecz przeciwko Albanii. Przeciwnik nie będzie z pewnością prosty do pokonania, szczególnie patrząc na dyspozycję Biało-Czerwonych w meczu z Wyspami Owczymi.
Albańczycy są pewni siebie i właśnie ta pewność może im bardzo pomóc w grze na własnym boisku. Już wieczorem przekonamy się, czy reprezentacja Polski jest w stanie zagrozić czarnym orłom.
Kamil Semeniuk ma niecodzienne wykształcenie. Zabezpieczył się na przyszłośćPolska - Albania. Fernando Santos podjął decyzję, jeden piłkarz na trybuny
Fernando Santos ułożył już skład na mecz z Albanią i w związku z tym postanowił odesłać jednego z graczy na trybuny. Wiadomo już, że wielu kibiców ta decyzja wyprowadzi z równowagi. Meczu nawet z ławki rezerwowych nie zobaczy defensywny pomocnik, Bartosz Slisz, reprezentujący na co dzień barwy Legii Warszawa.
Slisz występuje na tej samej pozycji co Grzegorz Krychowiak i był podporą wicemistrzów Polski. Jest uważany za solidnego piłkarza, a kibice mają do niego pełne zaufanie i po meczu z Wyspami Owczymi chętnie zobaczyliby go składzie.
Polska - Albania. Grzegorz Krychowiak znów na boisku?
Grzegorz Krychowiak otrzymał kiepskie oceny po meczu z Wyspami Owczymi. Jako jedyny z Biało-Czerwonych złapał na swoje konto żółtą kartkę, a jego podania często były niedokładnie. Na tle reprezentacji nie wypadał najgorzej, ale nie takiego poziomu spodziewalibyśmy się po tak doświadczonym zawodniku.
Po tym, jak Bartosz Slisz został odesłany na trybuny, Grzegorz Krychowiak ma bardzo dużą szansę znaleźć się ponownie w pierwszym składzie. Slisz jest o wiele bardziej przyszłościową opcją i wydawałoby się, że to właśnie on powinien zająć miejsce dotychczasowego numeru 10. Słowa selekcjonera są w tym wypadku świętością i nic ich już nie zmieni. Kibice mogą mieć mu to za złe.