Dramatyczna relacja olimpijki z Paryża. Przez powódź wiele straciła
Mimo że najgorsze już minęło, to cały czas trwa odbudowa terenów, które ucierpiały w wyniku powodzi, które nawiedziły południowe i południowo-zachodnie regiony Polski. Żywioł nie oszczędził także rodzinnych stron naszych olimpijczyków z Paryża. Anna Węgrzyn w rozmowie z WP SportowymiFaktami podzieliła się dramatyczną relacją, związaną z wielką wodą.
Dramat uczestniczek IO w Paryżu
Igrzyska Olimpijskie w Paryżu zakończyły się grubo ponad miesiąc temu. Polscy kibice mieli okazję śledzić poczynania wielu sportowców z naszego kraju, a jedną z takich osób była Anna Węgrzyn. Wraz ze swoją siostrą bliźniaczką Katarzyną rywalizowały w zawodach tenisa stołowego. Pierwsza z nich brała udział w turnieju drużynowym, a druga - w singlu.
Teraz jednak wspomnienia o rywalizacji w stolicy Francji musiały zostać odłożone na bok. Nasze olimpijki zmagają się obecnie z dużymi problemami, jakie wyrządziła niedawna powódź. Żywioł nie oszczędził rodzinnych stron sióstr Węgrzyn, a więc Trzebieszowic. Miejscowość ta znajduje się blisko Lądka Zdroju, nieopodal rzeki Biała Lądecka. Kobiety znalazły się tam, ponieważ miały być obecne na festynie, by opowiedzieć dzieciom o przeżyciach związanych z igrzyskami w Paryżu.
Nie żyje legenda NBA. Nikt mu nie zapomni, co zrobił tuż przed śmiercią Probierz rozmawiał z Wojciechem Szczęsnym. Wszystko tuż przed powołaniamiPrzy okazji odwiedziłyśmy rodziców. I dobrze, bo oszalałabym w swoim mieszkaniu we Wrocławiu wiedząc, że najbliżsi są w niebezpieczeństwie. Trauma zostanie jednak z nami na długo - dodała Anna Węgrzyn w rozmowie z WP SportoweFakty.
Dramatyczna relacja, powódź zniszczyła rodzinny dom olimpijki
W dalszej części rozmowy Anna Węgrzyn opowiedziała o tym, jak postępowała powódź w jej okolicy. Jak przyznała olimpijka, bardzo bała się żywiołu. Wraz z kolejnymi komunikatami nt. podnoszenia się stanu wody szukała uspokojenia u swojej mamy.
W czasie, gdy woda się podnosiła, wiele razy pytałam mamę, czy nasz rodzinny dom jest zagrożony. Zapewniała, że nie i mogę być spokojna. Ale tama jednak puściła. Fala szła z takim impetem, że brała ze sobą stodoły, samochody, ściany domów. Wszystko płynęło ulicą. Mama powiedziała wtedy, że już sama nie wie, czy nasz dom wytrzyma. Według pomiarów, w naszych Trzebieszowicach było wody więcej o 120 centymetrów w porównaniu do powodzi sprzed prawie trzydziestu lat - mówiła w rozmowie z WP SportoweFakty.
Niestety, Anna Węgrzyn i jej rodzina na własnej skórze odczuła szkodliwe działanie wielkiej wody. Jeszcze w sobotę było w miarę bezpiecznie, lecz to, jak wyglądał jej dom oraz okolica w poniedziałek wywołuje wielkie współczucie.
Pamiętam moment, w którym woda momentalnie podniosła się o dwa metry. W sobotę rano było jeszcze bezpiecznie, ale za kilka godzin poziom wskazywał już 330 cm. Ewakuowaliśmy się do babci, do bloku. Mieszka niedaleko. Fala płynęła praktycznie pod moim oknem. Zalało nam całą piwnicę. W poniedziałek o 5 rano odgarnialiśmy łopatą muł i odpompowywaliśmy wodę. Nie było nawet co kupić do jedzenia. O zerwaniu tamy dowiedzieliśmy się z radia na baterie. Wszystkich dookoła zalało, straciliśmy zasięg w telefonach i prąd w domu (…) Tata mniej więcej kilometr od naszej działki znalazł ławeczkę do grilla, którą sam zrobił, przywlókł ją na sznurku. Wypłukało nam część drewna do palenia na zimę. Ściany w piwnicy wyglądają strasznie. Wszystko śmierdzi. Rodzice przez dwa tygodnie żyli bez prądu, myli się w misce. Dopiero później zorganizowali agregat - relacjonowała w rozmowie z WP SportoweFakty olimpijka z Paryża.
Powódź doprowadziła jednak do jeszcze większych zniszczeń. Ucierpiała m. in. świetlica, w której siostry Węgrzyn uprawiały treningi, a także ich kot, któremu weterynarz dawał zaledwie procent szansy na przeżycie po poważnym urazie czaszki.
Tu był dom, tam też był dom, a teraz zostały ściany - tak to wygląda. Wszędzie u nas jest wojsko, policja. Na ogródkach suszą się meble, ubrania. My i tak mieliśmy farta. Sąsiedzi uprawiali boczniaki w takich dużych tunelach pokrytych folią. To nas uratowało. "Foliaki" zrobiły koryta, osłabiły impet wody i ochroniły nasz dom. Rozmawiałam z ludźmi i niektórzy bali się otwierać drzwi od domu, bo tyle wody było w środku. Świetlica w naszych Trzebieszowicach została zniszczona, a często z Kasią robiłyśmy tam treningi. Na naszej działce woda wygięła do ziemi metalowy słup. Nie mogłam uwierzyć, że to efekt fali. Mocno ucierpiał nasz kotek. Przyszedł do domu z zakrwawioną głową. Okazało się, że ma rozwaloną czaszkę. Weterynarz dał mu jeden procent szansy na przeżycie, ale stał się cud, bo cały czas jest z nami.
ZOBACZ: Magda Linette pokonała mistrzynię olimpijską. Historyczny sukces Polki
Trauma do końca życia. O igrzyskach już nawet nie może myśleć
Anna Węgrzyn wyraźnie przyznała w rozmowie z WP SportoweFakty, że powódź, której doświadczyła na własnej skórze, wywarła trwałe ślady na jej psychice. Do tego stopnia, że nawet niewielki deszcz wywołuje u niej niepokój.
Już mam traumę. Czuję niepokój, gdy pada deszcz. Od razu sprawdzam, na jak długo zapowiadane są opady, czy jest ryzyko zalania... Może brzmi to niezrozumiale dla kogoś z boku, ale doskonale rozumiem takie podejście. Sama nieco lekceważyłam zagrożenie, nie wierzyłam, że powódź w tych czasach może mieć miejsce. Nie mówiąc już o zniszczeniach na taką skalę. Mama mówiła, że nawet w 1997 roku podczas powodzi tysiąclecia nasza miejscowość aż tak bardzo nie ucierpiała. Wtedy wytrzymała tama w Stroniu Śląskim - mówiła uczestniczka IO w Paryżu.
Anna Węgrzyn przyznała też, że sytuacja, w której dostęp do jedzenia i picia był praktycznie niemożliwy, nauczył ją pokory. W wywiadzie dla WP SportowychFaktów opowiedziała, jak wielką ulgę poczuła, gdy otrzymała porcję zwykłej bagietki z masłem.
Wtedy, gdy od rana machałam łopatą, dopiero po kilku godzinach ktoś dostarczył nam pieczywo. Zjadłam na raz całą bagietkę z masłem. Smakowała jak najlepsze danie świata. Takie doświadczenia naprawdę uczą pokory - powiedziała.
ZOBACZ: Była 70. minuta, gdy trener Barcelony stracił cierpliwość. Lewandowski się tego nie spodziewał
Przez powódź tenisistka stołowa nie jest w stanie nawet myśleć o igrzyskach w Paryżu. Wprost powiedziała, że w trakcie przechodzenia żywiołu myślała o tym, by po prostu przeżyć.
W ogóle (nie myślałam o igrzyskach - red.). Ostatnio koleżanka zza płotu mnie o to pytała. Odparłam, że nawet nie chce mi się o tym gadać. To było jeszcze podczas powodzi. Powiedziałam jej: "Słuchaj, jakie igrzyska, ja chcę przeżyć". Jeszcze przed powodzią tata oddał mój garnitur z igrzysk do pralni w Lądku Zdroju, bo w Paryżu wpadłam w błoto i się zachlapał. Fala zabrała go kilka kilometrów dalej. Znalazł się w warzywniaku.
Jeżeli ktoś zapyta mnie, z czym kojarzy mi się 2024 rok, bez wahania odpowiem: z powodzią i walką o życie - zakończyła Węgrzyn.