Sport.Goniec.pl > Piłka nożna > Polscy piłkarze aresztowani w Holandii, świadek przerwał milczenie. "Bestialskie sceny"
Bartłomiej  Binaś
Bartłomiej Binaś 06.10.2023 15:08

Polscy piłkarze aresztowani w Holandii, świadek przerwał milczenie. "Bestialskie sceny"

Dariusz Mioduski
Twitter/@SportowyKanal, Wojciech Olkusnik/East News

Nie milknął echa skandalu, który wybuchł po czwartkowym meczu AZ Alkmaar z Legią Warszawą w ramach rozgrywek Ligi Konferencji Europy. Holenderska policja aresztowała dwóch graczy Legii. Oberwało się również prezesowi Dariuszowi Mioduskiemu, który został uderzony. Zareagował premier Mateusz Morawiecki. Świadkowie zdarzenia otwarcie przyznają, że sytuacja na miejscu wymknęła się spod kontroli.

Skandal w Holandii. Dwaj piłkarze Legii aresztowani

Piłkarze Legii Warszawa po godzinie 10:00 wyruszyli w podróż do Warszawy. Po wczorajszej porażce 0:1 z AZ Alkmaar nikt jednak o wyniku meczu nie mówi. Najwięcej kontrowersji wzbudziło zachowanie holenderskiej policji tuż po zakończeniu spotkania. Służby zatrzymały dwóch piłkarzy Legii - kapitana drużyny, Josue oraz Radovana Pankova.

Przypomnijmy, że po wczorajszym meczu w Alkmaar, gdy piłkarze Legii opuszczali szatnię, zapadła decyzja o zamknięciu stadionu. Część graczy była już w autokarze, reszta jeszcze w szatni. Doszło do przepychanek i awantury z policją, która używała pałek. Uderzony został m.in. prezes i właściciel klubu Dariusz Mioduski.

Tyle w TVP zarabiają Holecka i Adamczyk. Wyciekły kwoty, nie mogą narzekać

Josue i Pankov nadal w holenderskim areszcie, relacja świadka

Zarówno Josue jak i Pankov nie wrócili do Polski razem z drużyną. Jak informuje TVP Sport, piłkarze mogą pozostać w celi w Alkmaar przez 48 godzin bez postawienia im zarzutów. Zawodnicy stołecznej ekipy wciąż ich nie usłyszeli.

Według relacji świadków ochrona holenderskiego klubu utrudniała sztabowi i zawodnikom Legii opuszczenie stadionu. Świadkowie twierdzą, że to służby eskalowały napięcie, prowokując całe zajście. - To były bestialskie sceny. Pojawiały się wyzwiska, było naruszanie nietykalności. Ochrona AZ sprowokowała całą sytuację - powiedział w rozmowie z TVP Sport kibic, który czekał wspólnie z żoną i synem na autografy zawodników Legii. Dodał również, że część piłkarzy, a także prezes Dariusz Mioduski "dostali po twarzy".

Według holenderskiego portalu Voetboalzone doszło do bójki pomiędzy aresztowanymi piłkarzami Legii a jednym z ochroniarzy. Efektem starcia miał być wstrząs mózgu i złamany łokieć ochroniarza, który został przetransportowany do szpitala.

Dariusz Mioduski zorganizował specjalną konferencję prasową

O godzinie 14.00 na specjalnej konferencji prasowej prezes Legii Warszawa Dariusz Mioduski przyznał, że "to nie był chyba incydent, który się wydarzył tylko coś, co narastało. Przyjechałem wczoraj po południu do Alkmaar i od razu usłyszałem raporty od różnych ludzi - pracowników, VIP-ów, ludzi z delegacji - że cały czas coś się dzieje, że są szykanowani".

- Byłem na wielu wyjazdach. Nigdy nie widziałem, żeby nasza drużyna, członkowie sztabu i zarządu byli atakowani przez ochronę i policję. To jest wydarzenie bezprecedensowe w skali światowej. My tego nie odpuścimy - podkreślił Mioduski.

Prezes Legii zapewnił, że "zrobi wszystko, żeby zmienić tę narrację, która pojawia się w mediach holenderskich, jakoby to była nasza wina. Ja tam byłem. Widzieliście trochę na tych filmach. To nie jest prawda" - zaznaczył. Dariusz Mioduski zapewnił, że nie widział, żeby ktokolwiek z Legii uderzył ochroniarza. "Były przepychanki. Mogło być jakieś odepchnięcie, mógł być jakiś upadek, ale... to nie byli stewardzi. To byli ochroniarze. Jeśli mówi się, że był poszkodowany... Zobaczymy, co pokażą raporty, ale ja w to nie wierzę".

- Próbowałem jechać z piłkarzami na komisariat. Zostałem brutalnie odepchnięty. Powiedziałem, że chcę złożyć swoje zażalenie, odpowiedzieli mi, żebym sobie wziął taksówkę i jechał na jakiś komisariat - ujawnia Mioduski.

"Wtedy zostałem brutalnie uderzony". Dariusz Mioduski zabrał głos po meczu Legii

- Wydaje mi się, że UEFA nie była świadoma, co się działo. To było już godzinę po meczu, tam praktycznie nikogo nie było. Dowiedzieli się o tym dopiero po naszym zgłoszeniu. Nieoficjalnie wiem, że UEFA już działa, żeby nasi piłkarze byli wypuszczeni - przekazał prezes Legii podczas konferencji prasowej.

- Miałem legijny garnitur, bardzo ładną białą koszulę i szare spodnie. Mówiłem, kim jestem i chciałem załagodzić sytuację. Ale kiedy to się nie udało, powiedziałem, że muszę to nagrać. Wyrzucili mi telefon i nie chcieli pozwolić, żebym go odzyskał. Wtedy zostałem brutalnie uderzony - dodaje Dariusz Mioduski.

Prezes Legii przyznał, że drużyna była wstrząśnięta, bo nikt nigdy czegoś takiego nie przeżył. Piłkarze martwią się o swoich kolegów. Jednak jak dodał, uważa, że ta sytuacja tylko i wyłącznie wzmocni cały klub i drużynę.

 

Źródło: TVP Sport/Goniec