Sport.Goniec.pl > Tenis > Pierwsze słowa Igi Świątek po porażce w Australian Open. Wszyscy to słyszeli
Bartosz Nawrocki
Bartosz Nawrocki 23.01.2025 19:13

Pierwsze słowa Igi Świątek po porażce w Australian Open. Wszyscy to słyszeli

Iga Świątek
Fot. Chu Chen/Xinhua News/East News

Iga Świątek rozegrała dziś emocjonujący bój o finał Australian Open. Jej przeciwniczką była Amerykanka Madison Keys, a więc 14. rakieta rankingu WTA. Pojedynek trwał bardzo długo, a jego wynik zszokował niemalże wszystkich sympatyków tenisa. W końcu milczenie postanowiła przerwać raszynianka, która z bólem opowiedziała o okolicznościach, które doprowadziły do takiego, a nie innego wyniku spotkania. Warto przeczytać artykuł do samego końca.

Iga Świątek w Australian Open

Iga Świątek rozpoczęła swoje zmagania w Australian Open od rywalizacji z Czeszką Kateriną Siniakovą. Tam nie miała większych problemów, by pokonać ją 6:3, 6:4 i awansować do kolejnej rundy. Tam czekała na nią już Rebecca Sramkova. Wówczas, w starciu 2. rundy nie dała szans oponentce, z którą wygrała 6:0, 6:2. Zatem, w kolejnej fazie Australian Open Świątek stanęła w szranki z Brytyjką Emmą Raducanu. I tutaj poszło jeszcze lepiej niż wcześniej. Wiceliderka rankingu WTA pozwoliła swojej przeciwniczce zdobyć tylko jednego gema. Spotkanie zakończyło się po zaledwie 71 minutach.

Za to w 1/8 finału raszynianka zmierzyła się z sensacją turnieju, Evą Lys. 128. rakieta rankingu WTA dostała się do Wielkiego Szlema dzięki rezygnacji Anny Kalinskiej. Bowiem, wcześniej odpadła na etapie kwalifikacji, jednak doastała “drugą szansę” w postaci zajęcia miejsca Rosjanki. 

Na meczu z Igą Świątek zakończyła się jej naprawdę udana rywalizacja w Australian Open. Polka nie dała szans niżej notowanej zawodniczce i wygrała z nią 6:0, 6:1. Radość Lys ze zdobytego jedynego gema była bezcenna.

W ćwierćfinale los skojarzył Igę Świątek z Emmą Navarro. Tutaj Polka również nie napociła się zbytnio i triumfowała 6:1, 6:2. Efekt był taki, że w 5 dotychczasowych meczach raszynianka spędziła na korcie zaledwie ok. 6 godzin, co było rewelacyjnym wynikiem.

Karygodne słowa z Rosji o Idze Świątek. Trudno uwierzyć, jak ją nazwali O błędach Szczęsnego mówi cały świat. Niebywałe, co wypalił tuż po meczu, kibice łapią się za głowy

Mecz pod znakiem przełamania. Thriller Świątek - Keys

Dziś jednak, w okolicach godz. 11:30 czasu polskiego rozpoczął się pojedynek Madison Keys z Igą Świątek. Amerykanka znalazła się w półfinale, pokonując po drodze takie rywalki, jak Danielle Collins, Jelena Rybakina czy Elina Svitolina. Krótko mówiąc, mimo rozstawienia Keys z numerem 14, nie można było jej skreślać. Zresztą, od samego początku sezonu udowadnia, że zamierza rywalizować o najwyższe cele, ponieważ przed początkiem Australian Open wygrała turniej WTA w Adelajdzie.

Zajmijmy się jednak tym, co działo się dziś przez ponad 2,5 godziny na korcie w Melbourne. Zdecydowanie można uznać, że pojedynek Igi Świątek z Madison Keys stał pod znakiem przełamania. W pierwszym secie było ich łącznie 7 (w tym 4 zdobyte przez Polkę). Z kolei, cała druga odsłona spotkania to gemy zdobyte właśnie po break pointach. Nie zabrakło ich również w decydującym secie, zwłaszcza w super tie-breaku.

Na samym początku na prowadzenie wyszła Madison Keys, która przełamała Świątek już przy pierwszej okazji. Tym samym odpowiedziała raszynianka. Kiedy na tablicy widniał wynik 2:2, swoje podanie miała nasza zawodniczka. Udało jej się zdobyć kolejnego gema i wyjść na prowadzenie, które następnie powiększyła. W pewnym momencie Świątek zwyciężała 5:2, jednak wtedy obudziła się Amerykanka, która doprowadziła do wyrównania. Ostatecznie to raszynianka triumfowała w tym secie 7:5.

Z pewnością jednak Polka chciała zapomnieć o kolejnej odsłonie rywalizacji. Niestety, Madison Keys zdominowała w niej Igę Świątek. Doszło do sytuacji, w której wiceliderka rankingu WTA została przełamana trzy razy z rzędu. Stać ją było jedynie na zdobycie break-pointa na 1:5. Był to jej honorowy gem.

Przed ostatnią rundą było więc wszystko możliwe. Ostatecznie, o wszystkim zadecydował super tie-break, rozgrywany do 10. Wcześniej jednak Świątek miała piłkę meczową…

ZOBACZ: Karygodne słowa z Rosji o Idze Świątek. Trudno uwierzyć, jak ją nazwali

Mecz pełen zwrotów akcji. Świątek nie uniknęła błędów

W trzecim secie mecz był niezwykle wyrównany. Wbrew temu, co kibice mogli zobaczyć do tej pory, aż do rezultatu 5:5 nikt nie był w stanie przełamać. Jako pierwszej udało się Idze Świątek, która wyszła na prowadzenie 6:5.

Za chwilę raszynianka miała pierwszą i jedyną w tym spotkaniu piłkę meczową. Niestety, naszej zawodniczce nie udało się skorzystać z tej okazji, co było brzemienne w skutkach. Madison Keys wyrównała stan rywalizacji, a więc do wyłonienia drugiej finalistki potrzebny był super tie-break, rozgrywany do 10.

A tam Iga Świątek prowadziła już 8:7 i tylko dwa zdobyte punkty dzieliły ją od wygranej. Niestety, Amerykanka włączyła jeszcze wyższy bieg i zdołała zdobyć 3 oczka z rzędu. W efekcie wyeliminowała Polkę z Australian Open i trafiła do wielkiego finału, w którym zmierzy się z broniącą tytułu Aryną Sabalenką.

Stało się! Iga Świątek odpadła z Australian Open na etapie półfinału. Co jednak warte podkreślenia, wyrównała ona swój najlepszy rezultat w karierze. Do półfinału Wielkiego Szlema na kortach w Melbourne tenisistka awansowała także w 2022 roku.

Wkrótce później Polka wzięła udział w konferencji prasowej po meczu z Madison Keys. Najpierw Świątek postanowiła odnieść się do sytuacji z drugiego seta, w którym zdobyła tylko punkt. Przyznała otwarcie, że przestała się ruszać.

Po prostu przestałam się ruszać, a gdy się nie ruszasz nie możesz wygrać seta - mówiła raszynianka na spotkaniu z dziennikarzami.

Madison Keys zdobyła w meczu ze Świątek aż 7 asów serwisowych. Tymczasem, naszej tenisistce nie udało się zaliczyć ani jednego. Na konferencji prasowej Polka opowiedziała o tym, które detale zadecydowały o jej porażce, a wygranej Amerykanki.

Wydaje mi się, że to był mecz 50/50. Myślę, że wygrałabym go, gdybym potrafiła zdobywać łatwe punkty serwisem. Ona to doskonale robiła. Zawsze, gdy pojawiały się jakieś kłopoty, potrafiła z nich wybrnąć dzięki swojemu podaniu, ale ja dziś nie serwowałam dobrze. Myślę, że to zrobiłoby dużą różnicę. W pierwszym i trzecim secie czułam, że gram swój tenis - oceniła Polka. 

Na koniec Świątek przyznała, że pojedynek z Madison Keys był dobry w jej wykonaniu. Sęk w tym, że Amerykanka była dziś w jeszcze lepszej dyspozycji. Wiceliderka rankingu WTA dała znać, że oponentka nakładała na nią wielką presję.

Wydaje mi się, że nie miałam takiej stuprocentowej kontroli, jak we wcześniejszych meczach. Myślę, że zagrałam dobry mecz, ale ona zagrała jeszcze lepszy. Zrobiłam wszystko, co mogłam. Nie sądzę, abym mogła stwierdzić, że to było z mojej strony coś w rodzaju wielkiej klapy. Ona swoim ryzykiem nakładała na mnie wielką presją i nie czułam się tak wolna, jak we wcześniejszych meczach - zakończyła raszynianka.

EN_01642709_0009.jpg
Fot. Rex Features/East News