Sport.Goniec.pl > Piłka nożna > Sędziowski skandal w meczu Legii Warszawa? Tak teraz tłumaczy się Szymon Marciniak
Michał Pokorski
Michał Pokorski 27.02.2025 11:51

Sędziowski skandal w meczu Legii Warszawa? Tak teraz tłumaczy się Szymon Marciniak

Szymon Marciniak
fot. screen/ TVP Sport; KAPiF

Puchar Polski 2024/2025 wkroczył w decydującą fazę. Wczoraj rozegrano kolejny spotkania i dzięki temu znamy już 3 z 4 półfinalistów rozgrywek. Wiele emocji dostarczyło kibicom starcie Legii Warszawa z Jagiellonią Białystok. Niestety kibicom szczególnie zapadła w pamięć ogromna kontrowersja z tego starcia. Teraz Szymon Marciniak tłumaczy decyzję.

Legia Warszawa pokonała Jagiellonię Białystok

Ćwierćfinałowe starcie Legii Warszawa z Jagiellonią Białystok było bez wątpienia jednym z najbardziej elektryzujących meczów tej edycji Pucharu Polski. Spotkanie dostarczyło kibicom ogromnych emocji, dynamicznych zwrotów akcji i dramaturgii godnej samego finału.

ZOBACZ: Trener Barcelony wpadł w szał po tym wybryku Szczęsnego. Wszystko nagrały kamery

Legioniści rozpoczęli mecz z dużym impetem i szybko wydawało się, że obejmą prowadzenie po trafieniu Chodyny. Jednak radość gospodarzy została skutecznie ostudzona przez system VAR, który dopatrzył się pozycji spalonej, a sędzia anulował bramkę. Decyzja ta wzbudziła kontrowersje wśród kibiców na Łazienkowskiej, ale nie wytrąciła gospodarzy z rytmu.

Jagiellonia nie zamierzała jednak pozostawać w defensywie i w 30. minucie to właśnie goście otworzyli wynik spotkania. Jarosław Kubicki wykorzystał zamieszanie w polu karnym Legii i pewnym strzałem pokonał bramkarza. Warszawianie znaleźli się w trudnej sytuacji, ale po przerwie ruszyli do ofensywy z jeszcze większą determinacją.

W 53. minucie stadion eksplodował radością, gdy Jan Ziółkowski doprowadził do wyrównania. Kapitalne podanie Ryoya Morishity pozwoliło mu pokonać bramkarza Jagiellonii, a Legia wróciła do gry. Gospodarze zaczęli przejmować inicjatywę, a ich skuteczność sprawiła, że bramka wisiała w powietrzu.

legia.png
Bramka Jana Ziółkowskiego na 1:1, fot. screen/ TVP Sport

Decydujący cios nadszedł w 85. minucie, gdy Ryoya Morishita ponownie błysnął swoim talentem. Japończyk znakomicie odnalazł się w polu karnym i potężnym strzałem dał Legii prowadzenie 2:1. To jednak nie był koniec emocji.

Najbardziej spektakularny moment meczu miał miejsce w 9. minucie doliczonego czasu gry. Morishita jeszcze raz wziął sprawy w swoje ręce – minął obrońców sprytnym zwodem i oddał potężne uderzenie. Piłka trafiła do siatki, ale… na chwilę wszyscy zamarli. Okazało się, że futbolówka przedziurawiła starą siatkę i wylądowała poza bramką! 

Ostatecznie stołeczna drużyna wygrała 3:1, a Morishita został niekwestionowanym bohaterem wieczoru. Jego dwa trafienia i niezwykła sytuacja z rozerwaną siatką na długo pozostaną w pamięci kibiców. Niestety, kibice zapamiętali także ogromną kontrowersję z tego spotkania…

Iga Świątek złapana w towarzystwie nowej kobiety. Nie do wiary, kim jest tajemnicza postać

Ogromna kontrowersja w meczu Legii Warszawa

Ogromne kontrowersje wzbudziła decyzja o rzucie karnym dla Jagiellonii Białystok w 75. minucie spotkania. Sędzia Piotr Lasyk bez chwili zawahania wskazał na jedenasty metr, uznając, że Paweł Wszołek podstawił nogę i sprowadził do parteru Oskara Pietuszewskiego. Jednak po chwili sytuacja przybrała nieoczekiwany obrót – arbiter został wezwany do monitora VAR, aby ponownie przeanalizować zdarzenie i podjąć ostateczną decyzję.

Po obejrzeniu powtórek Lasyk postanowił zmienić swoją pierwotną decyzję i anulował rzut karny. Piłka została przyznana Legii Warszawa, co wywołało falę dyskusji wśród ekspertów i kibiców. Wielu komentatorów uważało, że Jagiellonii należał się rzut karny, a cofnięcie decyzji było błędem. Pojawiły się również pytania o to, dlaczego sędzia VAR nie pokazał Lasykowi wcześniejszego starcia Rubena Vinagre na skrzydle, które mogło mieć kluczowe znaczenie dla całej akcji.

Spekulowano także, czy powodem anulowania rzutu karnego było ewentualne zagranie ręką przez Pietuszewskiego lub uznanie, że Wszołek jednak nie popełnił faulu. Kluczową rolę w tej sytuacji odegrał sędzia VAR, Szymon Marciniak, który to właśnie wezwał głównego arbitra do analizy wideo. Teraz to on tłumaczy swoją decyzję, próbując rozwiać wątpliwości i wyjaśnić, dlaczego Lasyk ostatecznie zmienił swoją pierwotną ocenę sytuacji.

ZOBACZ TEŻ: Trener Barcelony wpadł w szał po tym wybryku Szczęsnego. Wszystko nagrały kamery

Szymon Marciniak tłumaczy swoją decyzję. Sędzia broni swojego kolegi "po fachu"

Szymon Marciniak postanowił skomentować ostatnią kontrowersję w rozmowie z TVP Sport. Sędzia VAR wyjaśnił, dlaczego podjęto decyzję o anulowaniu rzutu karnego dla Jagiellonii. Jego zdaniem, nie było wystarczających podstaw, by podyktować „jedenastkę”. Kluczowa w tej sytuacji była kolejność wydarzeń – Marciniak uważa, że to Pietuszewski próbował wymusić faul, wykonując ruch w kierunku Wszołka, który już wcześniej postawił nogę.

"Laska" zapytał mnie, jak to wygląda. Powiedziałem, że zawodnik Jagiellonii jest pierwszy, zagrywa piłkę lewą nogą w swoją lewą stronę, a tuż potem Wszołek stawia nogę. I to jest bardzo ważne. Tak jak w FIFA: ważna jest kolejność. Wszołek stawia nogę, a zawodnik Jagiellonii robi ruch prawą nogą i nią lekko zahacza o prawą nogę Wszołka - powiedział Marciniak.

Na koniec Marciniak przyznał, że nawet gdyby faul rzeczywiście miał miejsce, rzut karny i tak zostałby anulowany, ponieważ w wcześniejszej fazie akcji doszło do przewinienia zawodnika Jagiellonii, co miało wpływ na ostateczną decyzję sędziego.

Niezależnie od szczegółów tej fazy akcji, wcześniej był faul na lewym obrońcy Legii. Zawodnik Legii został tam uderzony w kolano, wtedy piłkę przejęła Jagiellonia. Dlatego rzut karny i tak musiałby zostać odwołany nawet wtedy, gdyby Wszołek rzeczywiście popełnił faul w polu karnym. Tak naprawdę najłatwiejszą decyzją byłby powrót do faulu na Vinagre. Rzutu karnego po prostu być nie mogło - powiedział Szymon Marciniak dla TVP Sport.