Powódź uszkodziła dom mistrza olimpijskiego. Żywioł nie oszczędził również jego miasta
Polskę od kilku dni nawiedzają ulewne deszcze. Walka z żywiołem trwa w niemal całym kraju, a wiele regionów zagrożonych jest powodzią. Wielu ludziom przypomina się dramatyczna “powódź tysiąclecia”, którą dotkliwie odczuli m.in. mieszkańcy Wrocławia. Jak się okazuje, żywioł nie oszczędził nawet mistrza olimpijskiego.
"Powódź tysiąclecia" w Polsce
W lipcu 1997 roku przez Polskę przeszły ulewne deszcze, które doprowadziły do powodzi w wielu miejscach. Poziom wód w rzekach gwałtownie wzrósł, co skutkowało wydostawaniem się wody na zewnątrz i zalewaniem okolicznych terenów.
W wyniku dramatycznych zdarzeń w kraju zginęło 56 osób, a szkody wyceniono na około 3,5 miliarda dolarów. Skutki żywiołu najdotkliwiej odczuli m.in. mieszkańcy Wrocławia, Opola czy Raciborza.
Woda zniszczyła i uszkodziła majątek tysięcy ludzi, pozostawiając po sobie olbrzymie straty. Powódź nie oszczędziła również mistrza olimpijskiego z Atalanty - Ryszarda Wolnego. Teraz po latach sportowiec wspomina tamte dramatyczne wydarzenia.
Dramat Bartosza Kurka w debiucie. Od razu przewieźli go do szpitalaRyszard Wolny wspomina powódź
Ryszard Wolny to emerytowany polski zapaśnik. Na igrzyskach olimpijskich w Atlancie w 1996 roku zdobył złoty medal w kategorii do 68 kilogramów. Niestety, ledwie rok po mistrzostwie olimpijskim, sportowiec musiał stoczyć kolejną walkę. Tym razem z dużo bardziej wymagającym przeciwnikiem…
W lipcu 1997 roku Polskę nawiedziła "powódź tysiąclecia", która zalała również rodzinne miasto Ryszarda Wolnego - Racibórz. W ostatnim wywiadzie z Przeglądem Sportowym, 55-latek tak wspomina tamtą katastrofę:
Jakby człowiek tego nie widział na własne oczy, to by nie uwierzył, w jakim tempie woda zalewała Racibórz. Miasto zostało odcięte od świata i nie było do niego wjazdu od żadnej ze stron - mówi emerytowany zapaśnik.
W wyniku kataklizmu, znacząco ucierpiał dom mistrza olimpijskiego. Jak sam przyznaje, uratowało go… ubezpieczenie:
Ucierpiał parter i cała piwnica, którą miałem zagospodarowaną. Wszystko tam zostało zalane, ale udało mi się pewne rzeczy przenieść do góry. Jak już woda zeszła, trzeba było cały muł wyrzucić, osuszyć i ścianę na nowo zdrapać. Koszty były podwójne, ale dom miałem ubezpieczony, więc sobie poradziłem - stwierdził w rozmowie z Przeglądem Sportowym.
ZOBACZ TEŻ: Niecodzienne sceny w studiu Polsatu, Szeremeta dała prawdziwy popis. Widzowie byli zaskoczeni
Dramatyczne wspomnienia mistrza olimpijskiego
W trakcie kataklizmu mobilizacja zwykłych ludzi była na wagę złota. Do pomocy ruszali wszyscy, którzy byli na siłach, aby zmierzyć się z żywiołem. Jak wspomina Ryszard Wolny, również on pomagał w akcjach ratunkowych. W dramatycznej relacji opowiedział, jak wyglądała rzeczywistość w powodzi ponad 20 lat temu:
Byłem naocznym świadkiem tego wszystkiego. Brałem też udział w akcji strażaków. Pływaliśmy do pewnego momentu motorówką, a potem już łódką, gdyż nie wiadomo było, co jest pod wodą. Zbieraliśmy ludzi, którzy byli zagrożeni. Byłem akurat po zgrupowaniu w Giżycku, gdzie trenowaliśmy wiosła, to akurat im się nadałem. Strażacy mówili: "Dobrze Rysiek, że jesteś, bo byśmy nie dali rady". Byłem zatem od wiosłowania i od odbierania ludzi - powiedział na łamach Przeglądu Sportowego Ryszard Wolny.