Wstrząsające wieści gruchnęły tuż po MŚ w skokach. Medale trzeba było rozdać na nowo

Zaskakujące wieści gruchnęły tuż po zakończonych mistrzostwach świata w Trondheim. To efekt skandalu, który wybuchł tuż przed rozpoczęciem ostatnich zmagań w światowym czempionacie. Decyzja była nieubłagana, jednak skorzystali na tym polscy skoczkowie.
Koniec MŚ w Trondheim. Polscy skoczkowie nie zawojowali zawodów
Przed ostatnimi na tegorocznych mistrzostwach świata zawodami Polacy nie prezentowali wybitnej formy. Najlepszym wynikiem było 10. miejsce Pawła Wąska, które ten uzyskał na skoczni normalnej. Co prawda, to najlepszy wynik 25-latka w jego karierze, jednak nie jest to wynik, do którego polscy zawodnicy nas przyzwyczaili.
Dziś zawody odbywały się za to na dużej skoczni. Thomas Thurnbichler wytypował do rywalizacji czwórkę Biało-Czerwonych: Dawida Kubackiego, Pawła Wąska, Aleksandra Zniszczoła i Jakuba Wolnego. Ostatni z wymienionych rozpoczynał zmagania Polaków w konkursie. W pierwszej serii skoczył on na 123,5 metra i musiał drżeć o prawo występu w finale. Udział w drugiej serii zapewnił sobie od razu Dawid Kubacki, który osiągnął odległość 126 metrów. Najgorzej z Polaków zaprezentował się dzisiejszy jubilat - Aleksander Zniszczoł. “Olek” skoczył na 122 metry, jednak ostatecznie również udało mu się awansować do finału. Najlepiej z naszej kadry poszło jednak Pawłowi Wąskowi. 25-latek poleciał na 129,5 metra. Najlepiej w pierwszej serii poradził sobie Domen Prevc, który skoczył na 138 metrów. O nieco ponad punkt pokonał Mariusa Lindvika, jednak tam jeszcze wiele mogło się zmienić. Za to, na półmetku zawodów na 9. pozycji znalazł się Paweł Wąsek.
Polska medalistka z IO w Paryżu zmaga się z depresją. Otwarcie przyznała wszystkimSkandal na mistrzostwach świata w Trondheim
Do drugiej serii ostatecznie awansowali wszyscy Polacy. Niestety, nie wykorzystali oni szansy, by osiągnąć lepsze wyniki. Jakub Wolny wylądował bliżej niż za pierwszym razem, bo na 120. metrze. Identycznie, jak za pierwszym razem poleciał Aleksander Zniszczoł, lądując na 122. metrze. Swój wynik poprawił za to Dawid Kubacki, który osiągnął 127,5 metra. Jako ostatni skoczył Paweł Wąsek, który wylądował na 130,5. metrze. Mimo tego, że rezultat ten był najlepszy spośród wszystkich Polaków, nie mógł być do końca zadowolony.
Zawody wygrał Domen Prevc, który najpierw skoczył na 138 metrów, a w finale na 140,5 metra. Początkowo wydawało się, że srebro przypadnie Mariusowi Lindvikowi, jednak decyzja, która nastała tuż po zakończeniu mistrzostw świata była nieubłagana.
ZOBACZ: Niebywałe, jak zachowywała się Iga Świątek na konferencji. Od razu za to przeprosiła
Decyzja, na której skorzystali Polacy. Srebrny medalista pozbawiony wyróżnienia
A chodzi o skandal, który wypłynął tuż przed rozpoczęciem ostatnich zawodów w ramach tegorocznych mistrzostw świata. Dziennikarz Sport.pl Jakub Balcerski na swoim profilu na X opublikował nagrania, na których widać, jak Magnus Brevig, trener norweskich skoczków znajduje się w pomieszczeniu, w którym dochodzi do przeszywania kombinezonów i wprasowywania w nie zduplikowanych czipów. “Skandal, jakiego jeszcze nie było” - napisał Jakub Balcerski na X, zamieszczając nagrania z tego procederu. Można je obejrzeć TUTAJ.
Dalsza część artykułu pod zdjęciem.

Sytuacja ta jest związana z nowymi przepisami, które weszły z początkiem obecnego sezonu. Miały one sprawić, że nie będzie już dochodziło do nieprzepisowych modyfikacji kombinezonów. Teraz zawodnicy mają limitowaną liczbę strojów, w których mogą startować w ocenianych seriach. Czipy są z kolei sprawdzane przed każdym startem. Teoretycznie dozwolone jest ich przeszywanie, ale zwiększanie obwodów i korzystanie z nowego materiału już nie.
Wokół tej sprawy pojawiło się wiele wątpliwości. Na całą sytuację zareagował już Adam Małysz, który zapowiedział złożenie protestu. Ostatecznie przyłączyli się do niego również Austriacy i Słoweńcy. Jednak, jak poinformowali Tomasz Kalemba z Interii, a także Jakub Balcerski, wniosek ten miał zostać odrzucony.
Niemal godzinę po zakończeniu MŚ w Trondheim w świecie skoków doszło do prawdziwego wstrząsu. Wbrew pierwotnym informacjom o odrzuceniu protestu Polaków, Austriaków i Słoweńców pojawiły się zupełnie inne wieści. Otóż, Międzynarodowa Federacja Narciarska (FIS) postanowiła zdyskwalifikować zawodników drużyny norweskiej. Najbardziej oberwało się Johannowi Andre Forfangowi oraz Mariusowi Lindvikowi. Przypomnijmy, że pierwotnie pierwszy z nich zajął 4. miejsce, a drugi - drugie, zgarniając srebrny medal, który nawet zdążył nałożyć na swoją szyję. Tymczasem został on mu odebrany, a od tego momentu srebro przypadło Janowi Hoerlowi. Z kolei brąz zgarnął Ryoyu Kobayashi.
Powodem są oczywiście manipulacje związane z ich kombinezonami. Wszystko wyszło na jaw, gdy Forfang oraz Lindvik zostali wezwani na kontrolę.
Po konkursie FIS wezwała do kontroli Mariusa Lindvika i Johanna Andre Forfanga. Podczas niej otworzono kombinezony Norwegów i wykryto manipulacje przy sprzęcie - przekazali dziennikarze portalu skijumping.pl.
Decyzję o dyskwalifikacji Norwegów skomentował dyrektor Pucharu Świata Sandro Pertile. Przyznał on, że to “jeden z najczarniejszych dni dla skoków narciarskich”.
Musieliśmy otworzyć kombinezony Norwegów, żeby przekonać się, że oszukiwali. Nie mogliśmy tego zrobić w trakcie konkursu. To jeden z najczarniejszych dni dla skoków narciarskich, będziemy zastanawiali się nad dalszymi konsekwencjami - powiedział Pertile na antenie Eurosportu.
W związku z taką decyzją, zmieniły się też pozycje Polaków. I tak, Paweł Wąsek wspiął się na 11. miejsce, Dawid Kubacki ma 15. pozycję, Aleksander Zniszczoł na 22. lokatę, a Jakub Wolny na 27. miejsce.
A tak prezentuje się TOP 10 zawodów na dużej skoczni, po aktualizacji:


































