Kolejne złe wieści dla Norwegów po skandalu na MŚ. Najpierw zawieszenia, a teraz taka decyzja

Bez wątpienia skandal, który Norwegowie wywołali na mistrzostwach świata w Trondheim będzie się za nimi ciągnął latami. Trwa wyciąganie konsekwencji, a ostatnio poinformowano o zawieszeniu trenera norweskiej kadry oraz jego asystenta. To jednak nie koniec bolesnych wieści, a te nadeszły dziś. Inaczej być nie mogło.
Norwegowie na ustach całego świata. Skandal na MŚ
Całkiem niedawno zakończyły się mistrzostwa świata w narciarstwie klasycznym w Trondheim. Przypomnijmy, że na skoczni normalnej mistrzynią świata została Nika Prevc, a w drużynach żeńskich najlepsze okazały się Norweżki. Z kolei, wśród panów złoty medal zgarnął Marius Lindvik.
Następnie rywalizacja przeniosła się na dużą skocznię. Tam, w zmaganiach drużyn mieszanych najlepsza okazała się Norwegia. Z kolei w męskiej drużynówce złoto zgarnęli Słoweńcy. Na koniec odbyły się zawody indywidualne na dużej skoczni. Tutaj rywalizację zdominowało rodzeństwo Prevców. Nika Prevc zdobyła mistrzostwo świata wśród pań, a Domen Prevc - wśród panów.
Miejsca polskich zawodników nie były niestety zadowalające. Najlepiej poszło Pawłowi Wąskowi, który w rywalizacji na skoczni normalnej zajął 10. miejsce. Z kolei na dużej skoczni pierwotnie był 13., jednak w wyniku dyskwalifikacji Lindvika i Johanna Andre Forfanga awansował na 11. lokatę.
Ostatni konkurs mistrzostw świata okrył się jednak cieniem w obliczu skandalu. Otóż, dziennikarz Sport.pl Jakub Balcerski ujawnił nagrania, które przedstawiają, w jaki sposób Norwegowie przerabiają swoje kombinezony. Okazało się, że trener norweskiej kadry Magnus Brevig i jego asystent Adrian Livelten zaangażowani byli we wszycie wzmocnionych sznurków w stroje Mariusa Lindvika i Johanna Andre Forfanga. A ten proceder jest zakazany przez FIS.

Norwegowie biją się w pierś. Przyznali się do oszustwa
Po tych wydarzeniach, jakiś czas później głos postanowili zabrać Marius Lindvik i Johann Andre Forfang. Skoczkowie przyznali, że nie mieli pojęcia o tym, że ich kombinezony zostały nielegalnie przerobione. Stwierdzili, że gdyby mieli tę wiedzę, nie odważyliby się w nich rywalizować.
Przepraszamy, że nie mieliśmy odwagi porozmawiać z mediami po tym, co się (…) wydarzyło (…) Jesteśmy kompletnie załamani. Żaden z nas nigdy nie skakałby w kombinezonach, o których wiedzielibyśmy, że są zmanipulowane. Nigdy - mówili Lindvik oraz Forfang, cytowani przez portal dagbladet.no.
Skoczkowie zapowiedzieli również, że podejmą pełną współpracę z FIS. Zdaniem ekspertów, jest to próba ratowania własnej reputacji. Ich zapewnienia o niewinności podważa Jakub Balcerski, który powołuje się na rozmowy z innymi skoczkami. Jego zdaniem, modyfikacje kombinezonu były na tyle wyczuwalne, że nie mogli oni nie dostrzec takich zmian.
Lindvik i Forfang twierdzą, że nigdy nie skoczyliby w kombinezonach, gdyby wiedzieli, że zostały zmanipulowane.
No, proszę. A ja twierdzę, że byli świadomi. Trenerzy pracujący z najlepszymi skoczkami PŚ twierdzą, że tego, co mieli w kombinezonie, nie da się nie czuć. Przykro mi. - napisał na platformie X Jakub Balcerski.
Dzień po zakończonych mistrzostwach świata zwołana została konferencja prasowa Norwegów. Tam przyznali się oni do popełnienia oszustwa.
Oszukiwaliśmy. Próbowaliśmy obejść system. To niedopuszczalne. Przez całą noc robiliśmy wszystko, co możliwe, by wyjaśnić, co się stało. Członkowie sztabu przyznali, że wszyli wzmocnione nici w kombinezony Forfanga i Lindvika. To dla mnie ogromny szok. To stoi w sprzeczności ze wszystkim, w co wierzę - przekazał dziennikarzom Jan-Erik Aalbu, dyrektor sportowy reprezentacji.
Wobec Norwegów są teraz wyciągane konsekwencje. Zaczęło się od odebrania srebrnego medalu Mariusowi Lindvikowi, a następnie zawieszono członków sztabu trenerskiego. Na tym jednak nie koniec.
ZOBACZ: Fatalne wieści na godziny przed meczem Świątek. Spotkanie pod znakiem zapytania
Kolejne złe wieści dla Norwegów po skandalu na MŚ
Norweska federacja przekazała wczoraj, że nałożono pierwsze zawieszenia na przedstawicieli reprezentacji Norwegii. Na jaw wyszło, że kara ta spotkała trenera Magnusa Breviga oraz jego asystenta Adriana Liveltena. Informację tę przekazał norweski portal skiforbundet.no.
Decyzja o zawieszeniu Breviga i Liveltena w prawach pracowników związku miała zapaść już w niedzielę. Podstawą do takiego ruchu miały być ujawnione dotąd informacje związane z działaniami, które doprowadziły do dyskwalifikacji Mariusa Lindvika i Johanna Andre Forfanga tuż po sobotnich zawodach w ramach mistrzostw świata w Trondheim - czytamy.
Jakiś czas później Livelten nadał komunikat prasowy. Przeprosił w nim Mariusa Lindvika i Johanna Andre Forfanga oraz przyznał się do popełnienia oszustwa. Stwierdził, że “nigdy nie powinno się wydarzyć i będzie tego żałować do końca życia”.
Chciałbym przeprosić Mariusa i Johanna za sytuację, w której się znaleźli z przyczyn od nich niezależnych. Przepraszam również sponsorów, całą rodzinę skoków narciarskich i naród norweski. To, co zrobiliśmy z kombinezonami, nigdy nie powinno się wydarzyć i będę tego żałować do końca życia. Zawsze robiliśmy, co w naszej mocy, aby udoskonalić sprzęt zgodnie z przepisami, a oszukiwanie jest całkowicie niedopuszczalne - przekazał Adrian Livelten.
Dopuściliśmy się manipulacji i modyfikacji kombinezonów w sposób naruszający przepisy. To celowe działanie, a więc oszustwo - dodał z kolei trener Norwegów Magnus Brevig.
Okazanie skruchy jednak nie wystarczy, by uniknąć kolejnych konsekwencji. Tym razem chodzi o wycofanie się sponsorów, którzy współpracowali z norweską kadrą. Taką decyzję podjęła również jedna z najbardziej kluczowych dla tej reprezentacji firm.
Dziennik "Verdens Gang" donosi, że firma prawnicza “Help” zawnioskowała do norweskiej federacji o natychmiastowe rozwiązanie umowy. Dyrektor ds. komunikacji tej firmy przekazał swoje rozczarowanie postępowaniem Norwegów. Poinformował również o tym, że już na zbliżającym się cyklu Raw Air logo “Help” nie będzie widoczne na kombinezonach i innych materiałach.
To smutne, że w ciągu kilku dni norweskie skoki nadszarpnęły zaufanie, które próbowały odbudować po kilku sezonach. W nich nic poza występami na skoczniach nie zwróciło ich uwagi. Poinformowaliśmy kadrę skoczków, a także federację, że natychmiast wycofujemy się z umowy, a nasze logo zostanie usunięte z kombinezonów i innych materiałów przed Raw Air. Nasza wizja to "prawo powinno być prawem dla każdego". Nasze logo na kombinezonach drużyny, która oszukuje, jest nie do przyjęcia - brzmi treść oświadczenia.
Na podobny krok zdecydowała się firma Nammo, zajmująca się produkcją amunicji do broni. Ich logo widoczne było na kaskach norweskich skoczków. Teraz jednak to się zmieni. Mimo całej afery, sponsor nie wniósł o rozwiązanie umowy z norweską federacją.
Jako największy sponsor narodowej drużyny skoczków narciarskich, chcielibyśmy wyrazić nasze zaskoczenie i niezadowolenie z powodu ujawnienia oszustw z kombinezonami podczas sobotniego slalomu giganta na Mistrzostwach Świata w Trondheim. To niedopuszczalne i niezgodne z naszymi wartościami korporacyjnymi. Umowa Nammo z NSF nie została anulowana, ale logo firmy nie będzie wyświetlane na drużynie narodowej, dopóki wszystkie fakty nie zostaną przedstawione - czytamy w komunikacie prasowym, przekazanym przez serwis nrk.no.
Sens dalszej współpracy rozważa także Toyota. Szef działu informacji oznajmił: “poprosiliśmy o spotkanie z narodową reprezentacją skoków narciarskich, zanim podejmiemy decyzję o dalszej współpracy” - informuje NRK.


































