Do niewiarygodnych scen doszło w czasie meczu młodzieżowej reprezentacji Polski. W pewnym momencie towarzyskie starcie z Francuzami zamieniło się w prawdziwą bitwę. Ostatecznie spotkanie nie zostało dokończone, ponieważ w 77 minucie sędzia tego spotkania zakończył zawody po czwartej czerwonej kartce dla gospodarzy. Sceny z Limonges obiegły światowego media, wzbudzając szczególne poruszenie na platformach społecznościowych. Sportowej rywalizacji, szczególnie w młodym wieku towarzyszą gigantyczne emocje. Ciężar gatunkowy, a także presja, by osiągnąć korzystny wynik, prowadzi do wielu, nierzadko kuriozalnych sytuacji. Nie inaczej było podczas spotkania pomiędzy młodzieżowymi kadrami Polski oraz Francji. Gospodarze towarzyskiego turnieju w Limoges nie wytrzymali presji, przez co doszło do bardzo nieprzyjemnego incydentu. Rywalizacja nie została dokończona, ponieważ młodzi Francuzi otrzymali aż 4 czerwone kartki.
Niedzielny wieczór 25 września stał pod znakiem starcia Walii oraz Polski rozgrywanego w ramach Ligi Narodów. Stawka spotkania była bardzo wysoka, ponieważ zwycięzca pozostał na piłkarskim "Olimpie", a przegrany musiał się pogodzić z grą w drugiej dywizji europejskich rozgrywek. Swoje zdanie na temat meczu postanowiły zabrać brytyjskie media, które nie miały litości dla kadry Czesława Michniewicza. Dziennikarze nie mieli litości, padło wiele niewybrednych słów. "Być albo nie być". To właśnie to sformułowanie towarzyszyło polskim piłkarzom w czasie niedzielnego spotkania w Cardiff. Zarówno polskie "orły", jak i reprezentanci Walii walczyli w tym meczu o wszystko, ponieważ przegrany kończył swoją przygodę z najwyższą dywizją w Lidze Narodów. Od pierwszej minuty było widać, że obie reprezentacje nie mają zamiaru zafundować kibicom spektakularnego widowiska. Szarpana gra z obu stron, a przede wszystkim brak polotu podczas konstruowania akcji, był aż nadto widoczny.Ostatecznie, zwycięsko z tego starcia wyszła kadra prowadzona przez Czesława Michniewicza. W 57 minucie Karol Świderski sfinalizował piękną akcję drużynową, wykorzystując podanie od Roberta Lewandowskiego.
Kilka dni temu zdecydowana większość sympatyków reprezentacji Polski wstrzymała oddech. W trakcie środowego spotkania pomiędzy Juventusem i Spezią, poważnej kontuzji doznał Wojciech Szczęsny. Podstawowy bramkarz polskiej kadry zszedł z boiska z grymasem bólu, a pomocy udzielili mu ratownicy medyczni. Jego klub uspokoił fanów, przekazując kluczowe informacje o stanie zdrowia goalkeepera. Nie określono oficjalnego terminu powrotu Polaka, aczkolwiek włoskie media przedstawiły swoje informacje.To, co wydarzyło się na włoskim boisku, zmroziło krew w żyłach Czesława Michniewicza. Kadra już niedługo powinna być całkowicie gotowa na mistrzostwa świata w Katarze. Każda kontuzja oznacza jednego ważnego zawodnika mniej.Szczególnie, gdy chodzi o jeden z kluczowych elementów układanki polskiego selekcjonera. Mowa o Wojciechu Szczęsny, który pomimo wielu ekscesów w brawach Biało-Czerwonych, wciąż zachowuje bluzę z numerem 1.
Robert Lewandowski to bez cienia wątpliwości jeden z najlepszych napastników w Europie, jak i świecie. Kapitan reprezentacji Polski, już od wielu lat utrzymują stałą, elitarną formę, będąc utrapieniem dla formacji defensywnych, a przede wszystkim prawdziwym koszmarem dla bramkarzy. RL9 od momentu przyjścia do FC Barcelony zachwyca hiszpańską publikę, która śledzi niemal każdy jego ruch, nawet gdy w pocie czoła trenuje wspólnie z kolegami z drużyny. Wystarczyło jedno zagranie Polaka, by nagranie z treningowej gierki obiegło cały świat. Kilka tygodni temu Polscy kibice żyli przejściem Roberta Lewandowskiego do zespołu FC Barcelony. Po latach spędzonych w Bundeslidze, chciał on napisać nowy rozdział swojej historii, dlatego zdecydował się on na drastyczną zmianę środowiska. Spokojne, monotonne Monachium zamienił na słoneczną i tętniącą życiem Barcelonę. Jak się okazało, z marszu stał się ulubieńcem tamtejszych kibiców, którzy tuż po sfinalizowaniu transakcji, masowo ruszyli do klubowego sklepu, by wejść w posiadanie koszulki z 9 na plecach, a także z nazwiskiem polskiego golleadora.
Piękna seria Roberta Lewandowskiego trwa w najlepsze. Jeden z najlepszych napastników na świecie się nie zatrzymuje i po raz kolejny udowadnia, że nie ma dla niego rzeczy niemożliwych. Zawodnik FC Barcelony przywitał się z fanami na Camp Nou w wyjątkowy sposób. W meczu z Realem Valladolid dał prawdziwy popis swoich umiejętności i strzelił dwie bramki. Fani "Dumy Katalonii" oszaleli z zachwytu, ponieważ ich zespół odniósł przekonujące zwycięstwo aż 4:0. Wszyscy fani Barcelony tuż przed niedzielnym meczem zadawali sobie jedno, zasadnicze pytanie. Czy Robert Lewandowski będzie w stanie zaczarować publikę na Camp Nou i zdobędzie swojego premierowego gola na własnym stadionie?Kilka godzin później poznaliśmy odpowiedź na to niezwykle frapujące pytanie. Robert po raz kolejny pokazał, że jest jednym z najlepszych napastników na świecie i dał swoim kibicom dwa powody do świętowania. Po niedzielnym spotkaniu z Realem Valladolid dopisał na swoje konto kolejne dwie bramki. Warto podkreślić, że Polak ma na swoim koncie już 4 trafienia w La Liga i przewodzi klasyfikacji strzelców wspólnie z napastnikiem Betisu, Borją Iglesiasem.
Robert Lewandowski to niekwestionowana legenda polskiej piłki nożnej. Kapitan naszej reprezentacji kilka tygodni temu stał się bohaterem głośnego transferu do FC Barcelony, której kibice pokochali go od pierwszego dnia pobytu w ich ukochanym klubie. Napastnik zyskał ich zaufanie nie tylko świetną etyką pracy oraz skuteczną grą, ale przede wszystkim magicznym pierwiastkiem, który wniósł do gry "Dumy Katalonii". Tym razem uwagę sympatyków przykuł pokaz niewiarygodnej techniki, którą zaprezentował na jednym z treningów. Kibice oniemieli z wrażenia.Robert Lewandowski to bez cienia wątpliwości, jeden z najwybitniejszych sportowców. Jego umiejętności budzą powszechny podziw, nie tylko w naszym kraju, ale również poza jego granicami.Taki stan rzeczy w dobitny sposób odzwierciedla zachowanie fanów Barcelony, którzy za wszelką cenę chcieli, by wybitny zawodnik stał się częścią ich projektu. Sympatycy "Blaugrany" pokochali go od momentu, gdy po raz pierwszy pojawił się na murawie Camp Nou, dając temu wyraz głośnym dopingiem i niewiarygodną frekwencją.Tym razem ich podziw wzbudziła świetna technika polskiego piłkarza, którą zaprezentował w czasie jednego z treningów. Kapitan reprezentacji Polski wspólnie z utalentowanym pomocnikiem Pedrim, zrobili prawdziwe show. Ich zabawa z piłką stała się prawdziwym hitem w sieci.Materiał wideo jasno i wyraźnie wskazuje, że Lewandowski bardzo szybko znalazł wspólny język z zawodnikami Barcelony, dostosowując się nie tylko do tamtejszych warunków, ale również konkretnego stylu gry. Wyraźnie widać, gra sprawia mu wielką przyjemność, a on sam ma ochotę rozwijać się z każdym miesiącem spędzonym na półwyspie Iberyjskim. - W Barcelonie czuję się kochany - mówił kapitan reprezentacji Polski.
Niezwykle druzgocąca wiadomość obiegła polskie media. W bardzo młodym wieku zmarł Kamil Andruszkiewicz, utalentowany zawodnik, który był mistrzem Polski i zdobywcą tegorocznego Pucharu Świata. Śmierć młodej gwiazdy wywołała niemałe poruszenie w mediach społecznościowych. Kamil został pożegnany zarówno przez swój klub, jak również kolegów i bliskich. Świat polskiego kickboxingu obiegła zatrważającą wiadomość o śmierci Kamila Andruszkiewicza. Zawodnik był wielką nadzieją tego sportu, a trenerzy oraz eksperci wiązali z nim wielkie nadzieje. Utalentowany kickbokser startował w zawodach w kategoriach juniorskich. W tym roku został mistrzem Polski, zdobył też Puchar Świata juniorów. Informacje o jego śmierci zamieścił Polski Związek Kickboxingu (PZKB). Na ten moment nie jest znana przyczyna zgonu. Utalentowanego sportowca żegna zarówno klub, jak i jego przyjaciele. Śmierć wojownika wywołała niemałe poruszenie w mediach społecznościowych.- Odszedł od nas młody zawodnik, mistrz Polski i zdobywca tegorocznego Pucharu Świata juniorów Kamil Andruszkiewicz. Składamy wyrazy współczucia najbliższym. Spoczywaj w pokoju młody wojowniku - można przeczytać w oficjalnym komunikacie.