Sport.Goniec.pl Skoki Narciarskie Tuż po skokach Polaków w Sapporo nadeszły fatalne wieści. Klamka zapadła
Fot. IMAGO/BEAUTIFUL SPORTS/Erlhof/Imago Sport and News/East News

Tuż po skokach Polaków w Sapporo nadeszły fatalne wieści. Klamka zapadła

15 lutego 2025
Autor tekstu: Bartosz Nawrocki

Właśnie zakończyła się sobotnia rywalizacja w Pucharze Świata w Sapporo. Polacy wystąpili w składzie: Maciej Kot, Kamil Stoch, Paweł Wąsek i Kacper Juroszek. Pierwsza seria mogła napawać optymizmem polskich kibiców, jednak druga całkowicie zweryfikowała oczekiwania. Tuż po japońskim konkursie nadeszły fatalne wieści.

Wielkie roszady nie tylko w składzie polskich skoczków. Stoeckl zrezygnował

Thomas Thurnbichler do rywalizacji w Pucharze Świata w Sapporo desygnował czterech zawodników. I tutaj Austriak zaskoczył, ponieważ zrezygnował z kilku dotychczasowych stałych bywalców, jak Dawid Kubacki czy Aleksander Zniszczoł. Postanowił powołać również nową twarz, mianowicie Kacpra Juroszka. Poza nim, do Japonii polecieli także Maciej Kot, Kamil Stoch i Paweł Wąsek.

Tym samym, do kadry wrócił nasz mistrz olimpijski, który ominął zawody zarówno w Willingen, jak i Lake Placid. Po długiej nieobecności w Pucharze Świata powrót zaliczył za to Maciej Kot, który prezentuje się ostatnio bardzo dobrze w Pucharze Kontynentalnym. Jego lepszymi wynikami są 8. miejsce w Ruce w połowie grudnia, 4. miejsce w Bischofshofen, a także ta sama lokata w Sapporo tydzień po rywalizacji w Austrii. Na początku lutego udało mu się jednak zająć miejsce na podium. Zrobił to w Lillehammer, gdzie poleciał po brązowy medal. Wydawało się więc, że jeszcze większy sukces jest tylko kwestią czasu.

I przyszedł on 9 lutego. Maciej Kot rywalizował o wygraną w Pucharze Kontynentalnym w miejscowości Kranj w Słowenii. Polak prowadził już po pierwszej serii, w której skoczył na 106 metrów. W serii finałowej o wygraną rywalizował z Manuelem Fettnerem, który przecież jeszcze niedawno był jednym z faworytów zawodów w Pucharze Świata.

W drugiej serii Maciej Kot zachwycił wszystkich. Skoczył na 110 metrów, przeskakując rozmiar skoczni w Kranj . Tym samym polski skoczek zapewnił sobie wygraną w całym konkursie. To pierwsze takie osiągnięcie któregokolwiek z polskich zawodników w tym sezonie.

A więc, znalazło się dla Kota miejsce w zawodach Pucharu Świata w Sapporo. To jednak nie są jedyne roszady, które ostatnio zaszły. Wczoraj, jak grom z jasnego nieba padła informacja o tym, że z funkcji dyrektora sportowego Polskiego Związku Narciarskiego zrezygnował Alexander Stoeckl , który piastował ten urząd od sierpnia 2024 roku. W obszernym komunikacie, który przekazał za pośrednictwem norweskiego “Dagbladet” przyznał m. in., że to efekt słów prezesa Adama Małysza, które wypowiedział na antenie TVP Sport w programie “Trzecia Seria”. Były skoczek wprost powiedział, że nie jest zadowolony z pracy Stoeckla. Ponadto Norweg podkreślił, że było wiele niezgodności.

Jest zbyt wiele rzeczy, które są sprzeczne z moimi osobistymi wartościami i przekonaniami - zaznaczył Stoeckl w komunikacie.

Wydali wyrok po meczu Świątek. O tych słowach będzie głośno

Dramat w Sapporo. Maciej Kot już dał nadzieję, brutalna weryfikacja

O dosyć nietypowej, jak dla Polaków, porze rozpoczęła się sobotnia rywalizacja w japońskim Sapporo. To oczywiście efekt stref czasowych. Podobnie było w amerykańskim Lake Placid, gdzie zawody często odbywały się późnym wieczorem (patrząc na polski czas). Tym razem jednak, konkursu Pucharu Świata rozpoczął się po godz. 7 rano.

Wczoraj jednak doszło do rywalizacji w kwalifikacjach do dzisiejszego konkursu. Te wygrał Stefan Kraft. To jednak nie Austriak uzyskał najlepszą odległość, mimo że punktował najlepiej. Otóż, najdalej wylądował Maciej Kot, który osiągnął odległość 135,5 metra. Dało mu to jednak “tylko” 8. miejsce.

Ostatecznie wszystkim Polakom udało się zakwalifikować do konkursu Pucharu Świata w Sapporo. Zaczęło się obiecująco, przynajmniej w przypadku Macieja Kota. Nasz zawodnik osiągnął 130 metr, przez co kibice zaczęli mieć wielkie nadzieje.

Skoki pozostałych Polaków nie były już tak udane. Kacper Juroszek wylądował zaledwie na 119 metrze. Nieco dalej pofrunął Kamil Stoch, który osiągnął 122 metr. Najbliżej wylądował natomiast Paweł Wąsek, bo na 118 metrze. Uratowały go jednak zdobyte punkty, a więc wraz ze Stochem i Kotem awansował do serii finałowej. Nie udało się tylko naszemu debiutantowi.

W serii finałowej nastąpiła jednak brutalna weryfikacja. Tuż po niej nadeszły też fatalne wieści.

ZOBACZ: Najgorszy wynik Świątek od lat. Przykre wieści nadeszły zaraz po porażce

Tuż po konkursie w Sapporo nadeszły fatalne wieści

Drugą serię w wykonaniu Polaków rozpoczął Paweł Wąsek, który zajął najniższe miejsce spośród trójki, która awansowała. I tutaj nasz aktualny lider, jeśli chodzi o ten sezon, poprawił się. Tym razem 25-latek skoczył na odległość 126 metrów.

Za chwilę na belce zasiadł Kamil Stoch. Ten również się poprawił i skoczył na 125,5 metr. To jednak cały czas nie był wynik, który zagrażałby czołowej dziesiątce konkursu.

Z pewnością najwięcej oczekiwano od Macieja Kota, który zarówno w kwalifikacjach, jak i w pierwszej serii pokazał, że może namieszać. Polak już zasiadł na belce i ruszył. Kibice przed telewizorami aż dmuchali mu pod narty, by ten pofrunął jak najdalej, jak najlepiej. Niestety, tym razem Kot poleciał zaledwie na 116 metrów. A było już tak dobrze…

Sobotnie zawody w Sapporo wygrał Ryoyu Kobayashi, dla którego to pierwszy wygrany konkurs w tym sezonie Pucharu Świata. Skoczek zdobył aż 20 punktów więcej od drugiego Jana Hoerla.

Dalsza część artykułu pod zamieszczonymi materiałami.

Po słabym występie Biało-Czerwonych w sobotnim konkursie Pucharu Świata w Sapporo nadeszły fatalne wieści. Duży wpływ miał na to również występ Japończyków, z Ryoyu Kobayashim na czele. Chodzi bowiem o pozycję reprezentacji Polski w Pucharze Narodów.

Przed zawodami w Sapporo nasi skoczkowie zajmowali w tym zestawieniu 5. miejsce, mając na koncie 1325 punktów. Znajdowaliśmy się za plecami Słoweńców, którzy jednak mieli nad nami wystarczająco dużą przewagę, by być spokojnym o swoją lokatę. Zagrożeniem byli dla nas jednak Japończycy, którzy przed weekendem tracili do nas zaledwie 134 punkty.

Po sobotnim konkursie sytuacja uległa diametralnej zmianie. W pierwszej dziesiątce rywalizacji w Sapporo znaleźli się Ren Nikaido, Naoki Nakamura oraz Ryoyu Kobayashi, który wygrał zawody. To, w połączeniu z nie najlepszymi wynikami Biało-Czerwonych sprawiło, że Azjaci prześcignęli nas w klasyfikacji Pucharu Narodów . A więc, Polska znajduje się już na 6. miejscu , ze stratą 4 punktów do Japończyków. Prowadzą Austriacy, na drugim miejscu znajdują się Norwegowie, a na trzecim Niemcy.

Drugi konkurs indywidualny Pucharu Świata w Sapporo odbędzie się w niedzielę 16 lutego. Kwalifikacje zaczną się o godz. 1:30 czasu polskiego, a konkurs - o 3:00.

Świątek pokłóciła się ze swoją psycholog. Wszystko nagrały kamery, poważne spięcie w sztabie tuż przed meczem
Obserwuj nas w
autor
Bartosz Nawrocki

Redaktor portalu Goniec Sport. Jestem studentem dziennikarstwa i komunikacji społecznej na Uniwersytecie Mikołaja Kopernika w Toruniu. Ciągnie mnie do sportu, a zwłaszcza do piłki nożnej. Mimo że to sport, w którym 22 osoby biegają za jedną piłką, to i tak pałam wielkim zainteresowaniem do tej "bieganiny".

Chcesz się ze mną skontaktować? Napisz adresowaną do mnie wiadomość na mail: redakcja@goniec.pl
piłka nożna Siatkówka tenis skoki narciarske inne sporty