Wszyscy mówią o tym, co wydarzyło się na Narodowym. Kibice w centrum uwagi
Reprezentacja Polski zremisowała we wczorajszym meczu z Chorwacją 3:3 w czwartej kolejce Ligi Narodów UEFA. Biało-Czerwoni rozegrali dobre zawody, a kibice znacząco pomogli im w sukcesie. Jak można zauważyć, takiej atmosfery na PGE Narodowym nie było od dawna. Wyjątkowe relacje ze stadionu niosą się po kraju.
Reprezentacja Polski zremisowała z Chorwacją
Reprezentacja Polski w czwartym meczu Ligi Narodów UEFA podjęła Chorwację na PGE Narodowym. Spotkanie zapowiadało się niezwykle emocjonująco, ale takiego przebiegu gry nie spodziewał się raczej nikt…
Pierwsze 10 minut to piłkarska poezja w wykonaniu Biało-Czerwonych. Graliśmy piękną, ofensywną piłkę na połowie rywali i konsekwentnie szukaliśmy swojej szansy. Ta nadeszła już w 5. minucie meczu, kiedy to Piotr Zieliński uderzył lewą nogą na bramkę Livakovicia. Piłka delikatnie odbiła się od obrońcy rywali i wpadła do bramki, otwierając wynik spotkania (1:0).
Niestety, chwilę później sytuacja diametralnie się zmieniła. W 16. minucie Borna Sosa zdobył wyrównującą bramkę, strzelając z powietrza (1:1). Zaledwie pięć minut później Petar Sučić wykorzystał zamieszanie w polu karnym i pokonał Marcina Bułkę (1:2). Największy dramat rozegrał się dwie minuty później, kiedy Paweł Dawidowicz popełnił fatalny błąd, posyłając piłkę przez środek boiska, którą przechwycił Sučić. Chorwat wystawił piłkę Martinowi Baturinie, który bez problemu trafił do siatki (1:3). W ciągu zaledwie sześciu minut Polacy stracili trzy gole, a PGE Narodowy był w szoku.
Polacy nie dowierzali i byli bardzo zrezygnowani, ale nadzieje odżyły w 45. minucie meczu. Wówczas Nicola Zalewski kapitalnie zachował się w polu karnym i lewą nogą trafił do siatki (2:3). Biało-Czerwoni mogli wyrównać jeszcze przed przerwą, ale sytuacji sam na sam nie wykorzystał Jakub Kamiński (2:3).
Druga połowa była wyrównana, ale to Polacy konsekwentnie gonili wynik. W 68. minucie spotkania Sebastian Szymański wykorzystał kapitalne dogranie Roberta Lewandowskiego i mieliśmy remis na PGE Narodowym (3:3). Biało-Czerwoni szukali swoich szans i w 76. minucie meczu Ivan Perisić fatalnie zachował się pod naciskiem naszych graczy. Doświadczony Chorwat posłał piłkę do swojego bramkarza, ale tam zmierzał już Robert Lewandowski. Niestety, Dominik Livaković w bandycki sposób sfaulował kapitana naszej kadry . Po wybiciu piłki wyprostowaną nogą trafił w piszczel Lewego. Takie zachowanie często kończy się nawet złamaniem i Chorwat zasłużenie obejrzał czerwoną kartkę.
Biało-Czerwoni grali w przewadze przez prawie 20 minut, ale nie potrafili tego wykorzystać. Finalnie mecz zakończył się remisem i obie drużyny podzieliły się punktami.
Spotkanie było jednym z najbardziej emocjonujących starć na PGE Narodowym od lat. Sześć bramek, zwroty akcji, ofensywna gra Polaków i ciekawe rozwiązania rozgrzały kibiców. Jak zauważył jeden z dziennikarzy, takiej atmosfery w Warszawie nie było od dawna.
Kibice nie zawiedli reprezentacji Polski
Wczorajszy wieczór na PGE Narodowym to prawdziwy piłkarski spektakl, który zapadnie w pamięci kibiców na długo. Reprezentacja Polski zapewniła swoim fanom ogromną dawkę emocji, a trybuny tętniły życiem od pierwszej do ostatniej minuty. Ponad 56 tysięcy kibiców zasiadło na stadionie, by wspierać Biało-Czerwonych, a atmosfera, którą stworzyli, była po prostu niezwykła.
W szczególności zwrócił na to uwagę dziennikarz serwisu Sport.pl, Marcin Jaz, który w swojej pomeczowej relacji podkreślił wyjątkowy charakter dopingu. Jak napisał:
Pod stadionem było ciasno, a na jego trybunach zasiadły tłumy - ponad 56 tys. osób odśpiewało Mazurka Dąbrowskiego z ogromną dumą, pojawiła się biało-czerwona kartoniada na trybunach. Stały element meczów polskiej kadry znów zrobił świetne wrażenie. Chwilę później wszyscy zostaliśmy wrzuceni do kibicowskiego kotła. Pierwsza minuta i już miało się gęsią skórkę. Tak głośnego 'Polska! Polska! Polska!' nie pamiętam – czytamy na stronie.
Słowa dziennikarza doskonale oddają euforię, jaka zapanowała na trybunach. Kibice dosłownie "żyli" tym meczem, a ich wsparcie było słychać na każdym kroku. Fani wspominają wyjątkowy moment po wyrównującym golu Sebastiana Szymańskiego, który wzbudził nieopisaną radość. Jak podkreśla jeden z kibiców obecnych na stadionie:
Atmosfera była wspaniała. Byłem na kilku meczach kadry, ale tak głośnego dopingu nie pamiętam. Radość i euforia po bramce Sebastiana Szymańskiego były nie do opisania – mówi nam Jakub, fan Biało-Czerwonych.
Ten wieczór na PGE Narodowym był dowodem na to, jak silne emocje potrafi wywołać piłka nożna i jak ogromne wsparcie mogą dać drużynie jej wierni kibice. Fani reprezentacji Polski po raz kolejny pokazali, że są w stanie zbudować istny “kocioł” na meczu kadry.
ZOBACZ TEŻ: Luka Modrić "atakuje" po meczu z Polską. Nie gryzł się w język, co za słowa
Przed kibicami reprezentacji Polski kolejne wielkie emocje
Wczorajsze mecze w naszej grupie przyniosły ciekawe rozstrzygnięcia w tabeli – Polacy zremisowali z Chorwacją, a Szkoci zremisowali z Portugalią bez goli. Obecnie Portugalia prowadzi z 10 punktami, na drugiej pozycji znajdują się Chorwaci z dorobkiem 7 punktów. Polska zajmuje trzecie miejsce z 4 punktami, a na końcu stawki plasują się Szkoci, którzy mają zaledwie 1 punkt na koncie.
Co ważne, każda z drużyn wciąż ma szansę na awans do ćwierćfinałów Ligi Narodów, co wprowadza dodatkowe napięcie przed zbliżającymi się meczami. Choć Portugalia wydaje się faworytem, Chorwacja, Polska, a nawet Szkocja, mają realne szanse na awans, co zapowiada emocjonującą końcówkę rywalizacji. Z drugiej strony, sytuacja nie jest stabilna dla żadnej drużyny oprócz Portugalii, gdyż Chorwacja, Polska i Szkocja wciąż mogą spaść do dywizji B.
Listopadowe mecze będą kluczowe dla przyszłości naszej reprezentacji. Biało-Czerwoni staną przed wielkim wyzwaniem, zmierzając do Portugalii, gdzie czeka ich trudny pojedynek. Następnie na PGE Narodowym rozegrają decydujący mecz przeciwko Szkocji. Wyniki tych spotkań będą miały ogromne znaczenie dla przyszłości Polski w tych prestiżowych rozgrywkach, rozstrzygając, czy nasza drużyna utrzyma się w dywizji A, czy też będzie musiała walczyć o powrót do elity z niższej ligi.