Polski mistrz świata miał straszliwy wypadek. Zdjęcia odbierają mowę, tylko dla osób o mocnych nerwach
Do Polski dotarły właśnie wieści, których nie chcielibyśmy słyszeć. Dramatycznemu wypadkowi uległ polski wielokrotny mistrz świata, który był w drodze na trening. Okazuje się, że niewiele brakowało, by doszło do tragedii. Kulisy całego zdarzenia mrożą krew w żyłach, tak samo jak opublikowane zdjęcia.
Dramatyczny wypadek polskiego mistrza świata
Wypadki chodzą po ludziach, te słowa każdy słyszał przynajmniej kilka razy w życiu. Można ich uniknąć, dokonując właściwych wyborów. Nie zawsze jednak jest to możliwe, tym bardziej, kiedy ktoś postanowi nam przeszkodzić, czy nawet spróbować zrobić krzywdę. Przekonał się o tym ostatnio Tadeusz Błażusiak, a więc polski wielokrotny mistrz świata w motocyklowym enduro i SuperEnduro.
Swoją karierę rozpoczął w latach 90. W 1993 roku został mistrzem Polski w kategorii A w cyklotrialu. Następne sukcesu Błażusiaka obejmowały już sam trial i w kolejnych latach zdobywał kolejne tytuły dla najlepszego zawodnika w kraju, a także w Europie. Brał również udział w mistrzostwach świata, jednak, na tamten czas, bez większych sukcesów.
ZOBACZ: Pilne wieści ws. meczu Igi Świątek. Spełnił się najgorszy scenariusz, a jednak
W 2007 roku przeniósł się na Enduro Extreme, a rok później został wicemistrzem świata w halowym Enduro. Sukces ten powtórzył w 2009, aż w końcu, w 2010 zdobył Puchar Świata. Tytuł mistrza globu przypadł mu również w 2011 roku, a także w 2014, tym razem w SuperEnduro.
Karierę zawodnika enduro zakończył w 2016, po wygranej na zawodach SuperEnduro w Krakowie. Na co dzień, od wielu lat mieszka w Andorze.
Koszmarny wypadek Błażusiaka, cudem uniknął śmierci. Zdjęcia odbierają mowę
Tadeusz “Taddy” Błażusiak przebywa obecnie w Katalonii. 11 listopada jechał na trening, ponieważ zawodnik przygotowuje się do startu w pierwszych w historii zawodach na motocyklach elektrycznych podczas mistrzostw świata. Niestety, tamten dzień o mało co nie okazał się dla Błażusiaka tragiczny.
Dziś do publicznej wiadomości zostało podane, że polski wielokrotny mistrz świata uległ drastycznemu wypadkowi na motocyklu. O wszystkim poinformował sam Błażusiak, w swoim wpisie w mediach społecznościowych. Z relacji wynika, że ktoś celowo zawiesił między drzewami drut, niewykluczone, że kolczasty . Mało brakowało, by utytułowany zawodnik stracił przez to zdarzenie życie. Wystarczyło, żeby drut zsunął się na jego szyję, czego uniknął, tak naprawdę, cudem.
Publikuję to, aby dać znać całej społeczności offroadowej, że są ludzie na tyle niestabilni, iż celowo krzywdzą innych tylko dlatego, że nienawidzą motocykli. Oto, co mi się przydarzyło, jadąc ścieżką w drodze do mojego miejsca treningowego. w poniedziałek. Zaczepiłem o drut, który ktoś celowo zawiesił w poprzek ścieżki. Na szczęście jakoś zaczepiłem go pod kątem, wychodząc z zakrętu, więc oberwałem w prawe ramię i między brodę kasku, a gogle. Gdyby ten drut zsunął się z brody na moją szyję, prawdopodobnie nie pisałbym tego posta. Wszystko w porządku, zostałem pozszywany, więc mam nadzieję, że mięśnie mojej twarzy i blizna się zagoją. Po prostu nie mogę przestać myśleć, co by było, gdybym zaczepił go prosto w szyję... Nie mogę pojąć, jak ktoś mógł zrobić coś takiego drugiej osobie - napisał w mediach społecznościowych Tadeusz Błażusiak.
ZOBACZ: Gwiazda reprezentacji uratowała życie pasażera samolotu. Co za doniesienia, media aż huczą
Nieco więcej o całym zdarzeniu opowiedział Interii brat, a zarazem menedżer “Taddy'ego”, Wojciech Błażusiak . Drut został wywieszony na ścieżce, która jest stałym miejscem dojazdowym motocyklistów na trening. W ten sposób opowiedział o tym, co spotkało utytułowanego zawodnika:
Brakuje mi cenzuralnych słów, by wyrazić to wszystko, co w tej chwili przychodzi mi na myśl. Jest to nie do uwierzenia, że do takiego zdarzenia doszło w Katalonii, gdzie Tadeusz trenuje od ponad 20 lat. To pierwsza taka historia w jego karierze (…) ktoś, mniej więcej na wysokości dwóch metrów, gdzie sięga głowa stojącego na motocyklu zawodnika, rozwiesił drut pomiędzy dwoma drzewami. W jednej chwili poczuł uderzenie, ściągnęło go z motocykla, padł na ziemię i zaczęło przydławiać go krwią - relacjonuje Wojciech Błażusiak.
Drut, na który nadział się polski wielokrotny mistrz świata w motocyklowym enduro przeciął dosyć wyrażnie lewy policzek sportowca, na dużej szerokości. Ponadto przeszkoda przecięła przegrodę między dziurkami w nosi, a także wbiła mu się w plecy, gdy pękła. Wówczas Błażusiaka uratował ochraniacz.
Wojciech Błażusiak wyróżnił w rozmowie z Interią, że jego brat dobrze się w tamtej sytuacji zachował.
W tym szoku Tadeusz zadziałał racjonalnie. Podniósł motocykl i obficie krwawiąc natychmiast ruszył w kierunku parkingu, żeby w razie czego być bliżej ludzi. Tam uznał, że nie będzie dzwonił i czekał na przyjazd karetki, tylko sam próbował tamować krew, wsiadł do samochodu i pojechał do szpitala - powiedział mężczyzna.
ZOBACZ: Do meczu z Portugalią zostały dni, a tu takie wieści. Michał Probierz szykuje rewolucję w kadrze
Tadeusz Błażusiak cudem uniknął śmierci
Niewykluczone, że drut ten mógł być kolczasty. Tym razem jednak mogło zadziałać to na korzyść Tadeusza Błażusiaka, ponieważ metal zaczepił się, a nie zsunął w kierunku szyi. Na całe szczęście również sam zawodnik nadział się na drut w takiej pozycji, że, być może, przed tragedią uratował go kask.
Właściwie nie mam co do tego wątpliwości, przecież gdyby nastąpiło przecięcie tętnicy, w kilkadziesiąt sekund by się wykrwawił. Ma lokalizator, więc wtedy prawdopodobnie odnaleźlibyśmy go właśnie na tej ścieżce - powiedział rozstrzęsiony Wojciech Błażusiak, w rozmowie z Interią.
Brat motocyklisty dodał również, że wiadomość dotarła do władz federacyjnych w Katalonii. Wszyscy byli zaskoczeni, ponieważ w Hiszpani zazwyczaj nie dochodziło do takich incydentów .
ZOBACZ: Ostra kłótnia o Roberta Lewandowskiego. Wszystko poszło na wizji, mówi o tym cały świat
Nie wiadomo, czy uda się schwytać sprawców. Jak wynika ze słów Wojciecha Błażusiaka, z miejsca zdarzenia zniknęły wszelkie, widoczne gołym okiem ślady. Nie jest jasne również, czy Tadeuszowi Błażusiakowi uda się wyleczyć do startu w zawodach mistrzostw świata SuperEnduro, których to pierwsza runda odbędzie się w grudnie w Gliwicach. Z najnowszych doniesień wynika, że motocyklista jest już po operacji, a założonych mu zostało kilkadziesiąt szwów.
Dziś Tadeusz jest opuchnięty, jakby przejechał go buldożer. Pije przez rurkę. Teraz schodzą z niego wszystkie znieczulenia. Numerem jeden jest zdrowie, natomiast opuszczenie 2-3 tygodni treningów to z pewnością będzie odczuwalna strata - przyznał Wojciech Błażusiak w rozmowie z Interią.