Kacper Tekieli popełnił błąd? Nowe informacje, ekspert ujawnił nieznany szczegół
Kacper Tekieli zginął 17 maja 2023 po upadku z 1200 metrów. Wracał ze zdobytego szczytu Jungfrau i najpewniej przez przypadek wywołał lawinę, która zmiotła go w dół. Ekspert tłumaczy, jak do tego doszło. Słowa pełne emocji.
Kacper Tekieli zginął 17 maja
Kacper Tekieli pojechał z Justyną Kowalczyk i ich synem Hugonem w Alpy, by móc spędzić czas z rodziną, a jednocześnie robić to, co kocha. Wyznaczył sobie cel zdobycia szczytów powyżej 4000 m n.p.m. Wyzwanie okazało się dla niego śmiertelne.
Tekieli zginął w środę, 17 maja. Jego ciało odnaleziono następnego dnia. Według wstępnych ustaleń szwajcarskiej policji, Tekieli spadł z lawiną z wysokości 1200 metrów. Nie był w stanie przeżyć takiego upadku.
Kacper Tekieli popełnił błąd? Ekspert tłumaczy
Kacper Tekieli mógł popełnić błąd, który kosztował go życie. Sytuację, w jakiej znalazł się wspinacz wytłumaczył znany polski alpinista, Krzysztof Wielicki. Panowie dobrze się znali i ze słów Wielickiego przebijał żal.
- Niestety, Kacper chyba popełnił błąd, nartami przeciął stok. Czasem na stoku robią się łachy - mówił w rozmowie z “Faktem”. - Gromadzi się warstwa śniegu i być może wjechał w nią. Być może podciął właśnie deskę śnieżną nartami. Nie wiem, co by było, gdyby nie miał nart. Może by jej nie podciął. To jest gdybanie. Miał pecha, bo deska śnieżna chyba poszła w kuluar, a mogła zatrzymać się na wypłaszczeniu.
Krzysztof Wielicki nie wytrzymał
Według Wielickiego, cel Tekielego nie był bardzo trudny do osiągnięcia dla doświadczonego wspinacza. Alpinista twierdził, że wspinacz zaplanował to doskonale.
- To było bardzo proste wejście. Jeśli chce się samemu wchodzić, nie można wybierać trudnych tras. Patrząc na poprzednie dokonania Kacpra, o wiele trudniejsze, to była lekka ucieczka w rodzinę. Przebywanie w górach, ale na inny, łatwiejszy, sposób. Miał rodzinę koło siebie i mógł spełnić swoje marzenie - twierdził.
Nagle jednak nie wytrzymał. Zadał sobie jedno pytanie, jakby miał żal, że w ogóle doszło do wypadku z udziałem jego kolegi. Będzie go ono prześladowało pewnie jeszcze długi czas.
- Nie był narażony na jakiekolwiek niebezpieczeństwo. A tymczasem, jeden błąd... Po cholerę on te narty brał, to nie wiem. Może chciał szybciej wrócić do żony - myślał głośno Wielicki. Tego jednak już nigdy się nie dowiemy.
Źródło: Fakt.pl