Była 81. minuta meczu Polska - Litwa. Trudno uwierzyć, co zrobił Robert Lewandowski
Reprezentacja Polski męczyła się z Litwą aż do końcówki drugiej połowy, ale na boisku znajdował się Robert Lewandowski. Kapitan kadry wykonał zadanie i uszczęśliwił PGE Narodowy.
Reprezentacja Polski rozpoczęła eliminacje do MŚ
Reprezentacja Polski rozpoczęła dziś eliminacje do Mistrzostw Świata 2026. Podopieczni Michała Probierza trafili do grupy G, w której zmierzą się z Finlandią, Litwą, Maltą oraz drużyną, która przegra baraż pomiędzy Hiszpanią a Holandią. Choć losowanie na pierwszy rzut oka wydaje się korzystne, sztab szkoleniowy przestrzega przed lekceważeniem rywali – każdy mecz może okazać się kluczowy w walce o awans. Zwłaszcza że bezpośredni bilet na mundial otrzyma tylko zwycięzca grupy, co oznacza, że margines błędu jest minimalny.
Biało-Czerwoni rozpoczęli eliminacje spotkaniem na PGE Narodowym przeciwko Litwie. Polacy przystępowali do meczu w roli zdecydowanych faworytów. Rywale znajdują się w głębokim kryzysie – przegrali siedem ostatnich spotkań, w tym dwukrotnie z Cyprem oraz w starciach z Estonią, Rumunią i Kosowem. Ostatni raz wygrali w czerwcu ubiegłego roku, pokonując Łotwę 2:0. Dodatkowo zmagają się z problemami kadrowymi oraz słabą skutecznością w ataku – w pięciu ostatnich meczach zdobyli zaledwie dwa gole.
Trener Litwinów nie ukrywał przed meczem realnej oceny sił obu drużyn:
Jesteśmy słabsi od Polski w każdej formacji. Nie wstydzę się tego powiedzieć, moi piłkarze też to wiedzą. Trenera też macie lepszego, bo pracował w dużo lepszych klubach niż ja – przyznał szczerze.
Michał Probierz, mimo zdecydowanej przewagi, nie zamierzał oszczędzać kluczowych zawodników i postawił na najmocniejszy skład. W bramce stanął Łukasz Skorupski, który zyskał status podstawowego golkipera kadry. Trójkę środkowych obrońców stworzyli Jan Bednarek, Kamil Piątkowski oraz Jakub Kiwior. Po bokach operowali Matty Cash oraz Przemysław Frankowski, którzy mieli wspierać zarówno defensywę, jak i ofensywne akcje zespołu. W środku pola za rozgrywanie odpowiadali Jakub Piotrowski i Jakub Moder.
Siła rażenia Polaków w ataku wyglądała imponująco. W roli ofensywnego pomocnika wystąpił Sebastian Szymański, który miał wspierać duet napastników – Karola Świderskiego oraz Roberta Lewandowskiego.
Jak się okazało, decyzja o wystawieniu najsilniejszego składu nie przyniosła efektów…
Fatalna pierwsza połowa reprezentacji Polski
Pierwsza połowa w wykonaniu reprezentacji Polski pozostawiała wiele do życzenia. Biało-Czerwoni mieli minimalną optyczną przewagę, dłużej utrzymywali się przy piłce i częściej przebywali na połowie rywala, ale ich gra była schematyczna i przewidywalna. Ataki opierały się głównie na akcjach skrzydłami i dośrodkowaniach w pole karne, które nie przynosiły żadnego efektu.
Polacy starali się również stwarzać zagrożenie po stałych fragmentach gry, ale rzuty rożne i wolne nie przyniosły zamierzonego skutku. Brakowało konkretów w ofensywie, a każda próba stworzenia groźnej sytuacji kończyła się stratą lub niedokładnym podaniem. Gra zespołu Michała Probierza była pozbawiona tempa i elementu zaskoczenia, co ułatwiało Litwinom organizację defensywy.
Oczywiście, Polacy mieli kilka okazji, ale brakowało im skuteczności i zdecydowania w kluczowych momentach. Szczególnie widoczny był brak lidera w środku pola, który wziąłby na siebie ciężar kreowania akcji. Nieobecność Piotra Zielińskiego była aż nadto odczuwalna – brakowało piłkarza, który potrafiłby przyspieszyć grę i obsłużyć napastników precyzyjnym podaniem.
Ostatecznie do przerwy Biało-Czerwoni bezbramkowo remisowali z Litwą, co wywołało ogromne rozczarowanie wśród kibiców. Wielu z nich nie dowierzało w to, co widzi na telebimach – zarówno jeśli chodzi o wynik, jak i styl gry reprezentacji. Spodziewano się pewnej dominacji Polski, tymczasem pierwsza połowa obnażyła poważne problemy w grze zespołu Probierza. Po takim występie druga część spotkania musiała wyglądać zdecydowanie lepiej.
ZOBACZ TEŻ: Tuż po wygranej Świątek nadeszły ważne wieści. Polka dostała pilną wiadomość
Robert Lewandowski uszczęśliwił PGE Narodowy
Druga połowa była kolejnym rozczarowaniem w wykonaniu reprezentacji Polski. Gra Biało-Czerwonych wyglądała dokładnie tak samo jak przed przerwą – brakowało dynamiki, kreatywności i elementu zaskoczenia. Nasi zawodnicy operowali piłką w przewidywalny sposób, rozgrywając ją wolno i bez wyraźnego planu na sforsowanie litewskiej defensywy.
Litwini konsekwentnie bronili się na własnej połowie, czekając na błąd Polaków. Ten w końcu nadszedł w 70. minucie, gdy napastnik gości znalazł się w świetnej sytuacji i oddał groźny strzał z zaledwie sześciu metrów. Na szczęście Łukasz Skorupski popisał się znakomitą interwencją, ratując zespół przed stratą bramki. Polacy mieli sporo szczęścia, ale mimo tego nadal nie potrafili przełożyć swojej przewagi na realne zagrożenie pod bramką rywala. Litewska defensywa była dobrze zorganizowana i skutecznie neutralizowała ataki Biało-Czerwonych, którzy nie potrafili wykorzystać swoich atutów.
Michał Probierz reagował na boiskowe wydarzenia zmianami i w końcu przyniosło to efekt. W 81. minucie Robert Lewandowski otrzymał podanie na dziewiątym metrze, oddał strzał, a piłka po rykoszecie od litewskiego obrońcy wpadła do siatki. Stadion PGE Narodowy wreszcie mógł cieszyć się z bramki, a kibice odetchnęli z ulgą po długim okresie frustracji.