Polacy się nie poddają. Nicola Zalewski daje nadzieję Biało-Czerwonym
Reprezentacja Polski mierzy się z Chorwacją. Zaczęło się świetnie, bo od bramki Piotra Zielińskiego. Wystarczyło jednak 20 minut, by Chorwaci sprowadzili nas całkowicie na ziemię, a nawet jeszcze niżej.
Z nieba do piekła. Kompromitacja w 6 minut, fatalny błąd Dawidowicza
Dzisiejszy mecz Polski z Chorwacją w ramach Ligi Narodów jest bardzo ważny, w kontekście utrzymania się w dywizji A Ligi Narodów. Obecnie zajmujemy 3. miejsce, które sprawia, że o prawo gry na najwyższym szczeblu będziemy musieli rywalizować w barażach. Ponadto, rezultat w Lidze Narodów przełoży się na pozycję w rankingu FIFA, który z kolei przełoży się na koszyk eliminacyjny do mundialu w 2026 roku.
Zaczęło się naprawdę dobrze, bo od prowadzenia Biało-Czerwonych autorstwa Piotra Zielińskiego . Za 20 minut było jednak już 1:3. W ciągu 6 minut Chorwaci trafiali do bramki Marcina Bułki trzykrotnie. Przy trzecim golu fatalnie zachował się Paweł Dawidowicz, który podał piłkę do przeciwnika.
Nicola Zalewski wlewa nadzieję w serca kibiców
Kiedy wydawało się, że na przerwę Polacy będą schodzić z dwubramkową stratą, wtedy do akcji weszli Piotr Zieliński, Jakub Kamiński i Nicola Zalewski. Kapitan Biało-Czerwonych w tym meczu podał piłkę dosłownie leżąc do piłkarza Wolfsburga, który następnie zagrał do gracza AS Romy. Ten, z zimną krwią, wykorzystał okazję i strzelił po dłuższym słupku. Nicola Zalewski i 2:3! Polska jeszcze nie powiedziała ostatniego słowa!
ZOBACZ: Takie wieści tuż przed meczem z Chorwacją. Polak dostał piłkę i się zaczęło
Statystyki po pierwszej połowie meczu Polska-Chorwacja
Po pierwszej połowie kibice potrzebują z pewnością trochę czasu, by się otrząsnąć. 5 bramek w ciągu 45. minut to stan rzeczy, do którego Polacy nie przywykli.
Ciekawie prezentują się także statystyki tego spotkania w pierwszej odsłonie. Posiadanie piłki 47% do 53% na korzyść Chorwatów, jednak w celnych strzałach zawodnicy z Bałkanów byli bezbłędni. Każdy z ich 3 uderzeń w światło bramki kończyło się golem. To też nie najlepsze informacje dla broniącego Marcina Bułki, który nie zaliczył ani jednej interwencji, w przeciwieństwie do Dominika Livakovicia.