Lewandowski wszedł na boisko i się zaczęło. Polska wraca do gry
To jest szalony spektakl na PGE Narodowym. Polska i Chorwacja zapewniają kibicom niesamowite widowisko. Wydawało się, że szybkie 3 gole Chorwatów sprawią, że Biało-Czerwonym zostały odcięte skrzydła, jednak w drugiej połowie, po wejściu Roberta Lewandowskiego wszystko się zmieniło.
Niewiarygodny przebieg 1. połowy meczu Polska - Chorwacja
Dzisiejszy mecz Polski z Chorwacją w ramach Ligi Narodów jest bardzo ważny, w kontekście utrzymania się w dywizji A Ligi Narodów. Obecnie zajmujemy 3. miejsce, które sprawia, że o prawo gry na najwyższym szczeblu będziemy musieli rywalizować w barażach. Ponadto, rezultat w Lidze Narodów przełoży się na pozycję w rankingu FIFA, który z kolei przełoży się na koszyk eliminacyjny do mundialu w 2026 roku.
Zaczęło się naprawdę dobrze, bo od prowadzenia Biało-Czerwonych. W 6. minucie padł gol autorstwa Piotra Zielińskiego . Za 20 minut było jednak już 1:3. W ciągu 6 minut Chorwaci trafiali do bramki Marcina Bułki trzykrotnie. Przy trzecim golu fatalnie zachował się Paweł Dawidowicz, który podał piłkę do przeciwnika.
Jednak, jeszcze przed przerwą nadzieję w serca polskich kibiców wlał Nicola Zalewski . Zatem, pierwszą połowę Polacy zakończyli z jednobramkową stratą do rywali z Bałkanów.
Lewandowski tylko wszedł na boisko. Kibice wpadli zaraz w euforię
Robert Lewandowski rozpoczął mecz z Chorwacją na ławce. Było to spowodowane lekkim urazem naszego kapitana, przez co, po konsultacjach z Michałem Probierzem zdecydowano, że Lewy nie wyjdzie w podstawowym składzie. W drugiej połowie, a dokładniej w 62. minucie napastnik FC Barcelony pojawił się na placu gry, zastępując Karola Świderskiego. 6 minut później cały Narodowy wpadł w euforię po tym, jak podopieczni Probierza wyrównali na 3:3, a gola trafił Sebastian Szymański . Asystował mu właśnie Lewandowski.
ZOBACZ: Wbiegł na murawę i zrobił zdjęcie z Ronaldo. Trudno uwierzyć, jaka spotka go kara
Statystyki po 1. połowie meczu Polska - Chorwacja
Po pierwszej połowie kibice potrzebują z pewnością trochę czasu, by się otrząsnąć. 5 bramek w ciągu 45. minut to stan rzeczy, do którego Polacy nie przywykli.
Ciekawie prezentują się także statystyki tego spotkania w pierwszej odsłonie. Posiadanie piłki 47% do 53% na korzyść Chorwatów, jednak w celnych strzałach zawodnicy z Bałkanów byli bezbłędni. Każdy z ich 3 uderzeń w światło bramki kończyło się golem. To też nie najlepsze informacje dla broniącego Marcina Bułki, który nie zaliczył ani jednej interwencji, w przeciwieństwie do Dominika Livakovicia.