Szymon Marciniak "okradł" Francuzów z mistrzostwa? Przepisy są po ich stronie
Szymon Marciniak zbiera fantastyczne recenzje za pokierowanie finału mistrzostw świata w Katarze. Choć eksperci z całego świata wystawiają mu wysokie noty i chwalą go za sędziowanie "w starym stylu", to Francuzi, którzy spotkanie przegrali, postanowili zrobić z niego kozła ofiarnego.
Szymon Marciniak na celowniku Francuzów? Obwiniają go za wynik meczu
Światowe media są zgodne co do tego, że Szymon Marciniak wzorowo poradził sobie z sędziowaniem finału mundialu w Katarze , podejmując słuszne decyzje bez posiłkowania się "antyklimatycznym" VAR-em. Choć korzystanie z wideoanalityki pozwala poprawnie rozstrzygnąć wiele sytuacji, to kibice wciąż nie przekonali się do tego rozwiązania, zarzucając mu zabijanie piękna futbolu.
Szymon Marciniak podczas finałowego spotkania Argentyny z Francją ani razu nie podszedł do monitora, co tylko podkreśla to, jak pewny był swoich decyzji. Choć eksperci z całego świata są pełni podziwu dla tego, jak fantastycznie poprowadził spotkanie, to innego zdania są Francuzi, którzy uważają, że pozbawił ich zwycięstwa. Postanowili wytknąć mu jego zachowanie przy golu na 3:2. Co zaskakujące, przepisy są po ich stronie.
Dziennikarze francuskiego "L'Equipe" od chwili zakończenia spotkania cały czas obwiniają polskiego arbitra za porażkę narodowej drużyny i wytykają mu kolejne błędy, które popełnił, w ich mniemaniu.
Na początku dziennikarze podważali słuszność podyktowania rzutu karnego, gdy Ousmane Dembélé sfaulował Angel Di Marię. Choć tutaj nie mieli racji, to kolejny "błąd" Szymona Marciniaka poparli, cytując przepisy gry w piłkę nożną.
Chodzi o bramkę na 3:2, gdy w 108. minucie Lionel Messi skierował futbolówkę do siatki, która chwilę później została wybita przez jednego z Francuzów. Sędzia nie miał wątpliwości, że piłka przekroczyła linię bramkową i uznał zdobycie gola przez Argentyńczyków.
Szymon Marciniak nie powinien uznać bramki na 3:2 w meczu finałowym?
Dziennikarze "L'Equipe" zauważyli, że w trakcie akcji z ławki rezerwowych piłkarzy z Ameryki wyskoczyło dwóch rezerwowych, którzy przekroczyli linię wyznaczającą plac gry - to z kolei oznaczało, że technicznie znaleźli się na boisku, choć faktycznie nie brali udziału w grze i w żaden sposób nie mieli wpływu na przebieg sytuacji.
Francuzi powołują się na punkt 9 artykułu 3 Przepisów Gry w Piłkę Nożną, który mówi jasno, że w takiej sytuacji gol nie powinien zostać uznany.
Jeżeli po zdobyciu bramki sędzia stwierdzi, że w chwili jej zdobycia na polu gry znajdowała się dodatkowa osoba, a gra nie została wznowiona, to sędzia nie uznaje bramki, gdy dodatkową osobą był zawodnik, zawodnik rezerwowy, zawodnik wymieniony, zawodnik wykluczony lub osoba funkcyjna drużyny , która zdobyła bramkę. Wówczas gra powinna zostać wznowiona rzutem wolnym bezpośrednim z miejsca, gdzie znajdowała się dodatkowa osoba. Gdyby na murawie znalazła się inna osoba niepożądana i przeszkadzała w grze, sytuacja wyglądałaby identycznie.
Reguła nie obowiązuje w sytuacji, gdy bramka została zdobyta w sposób opisany w sekcji "Dodatkowe osoby na polu gry". Choć gol również nie byłby uznany, to gra zostałaby wtedy wznowiona rzutem sędziowskim.
Sędzia uznaje bramkę, gdy dodatkową osobą był zawodnik, zawodnik rezerwowy, zawodnik wymieniony, zawodnik wykluczony lub osoba funkcyjna drużyny, która straciła bramkę lub osoba niepożądana, która nie przeszkadzała w grze. Ponieważ w polu gry znaleźli się zawodnicy zdobywcy gola, bramka nie powinna być anulowana.
Portal Sportowe Fakty skontaktował się w tej sprawie z ekspertem sędziowskim Adamem Lyczmańskim i poprosił o komentarz.
- Dla mnie to jest dziecinada. Francuzi w ten sposób chcą zrobić kozła ofiarnego z Szymona, który posędziował to spotkanie naprawdę doskonale. Oni dostali dwa karne, a pewnie chcieliby nawet cztery - podsumował ekspert.
Teoretycznie więc dziennikarze "L'Equipe" mają rację i ślepo przestrzegając zasad, gol dla Argentyny powinien być anulowany. W praktyce jednak zachowanie rezerwowych nie miało żadnego wpływu na rozwijającą się akcję, więc trudno zdobycie gola przypisywać "przewadze liczebnej" na boisku piłkarzy Argentyny.
Choć dziennikarze mają rację, to wciąż trudno mówić o tym, aby polski sędzia okradł ich ze zwycięstwa. Nie wiadomo bowiem, jak potoczyłby się mecz, gdyby gol był anulowany.
Artykuły polecane przez Goniec.pl:
Źródło: Sportowe Fakty